Moi drodzy, po krótkim namyśle doszedłem do wniosku, że chyba najrozsądniej będzie udać się teraz – jeszcze tym samym statkiem, czyli „Antonim Garnuszewskim” – do następnego portu, który wówczas, we Wrześniu roku 1980 na swojej trasie mieliśmy. Czyli do La Valletty, stolicy niewielkiego wyspiarskiego kraiku na Morzu Śródziemnym, Malty.
W tym porcie, jak i w ogóle na Malcie (wszak La Valetta nie jest tu jedynym portem, oprócz niej byłem tu również kilkukrotnie w Marsaxlokk oraz dwa razy w Sliema) byłem w sumie już dobrze ponad 10 razy, ale niestety nigdy nie zdarzyło mi się przeżyć tutaj jakiejś spektakularnej przygody, takiej z gatunku wydarzeń „awanturniczych” (czyli marynarskich), dlatego więc, skoro pozostaje nam w tym wypadku już jedynie aspekt turystyczno-krajoznawczy, to sądzę, iż najkorzystniej byłoby potraktować rozdział o La Valletta dokładnie w taki sam sposób, w jaki czyniłem to na przykład w wypadku tahitańskiego Papeete – to znaczy, jako „zbiorczy” ze wszystkich wizyt, które w tym miejscu złożyłem, zgoda?
Ależ oczywiście, że zgoda, czyż nie..? OK, skoro tak, to właśnie tak czynię, gorąco was wszystkich do lektury poniższego rozdziału zapraszając. Malta czeka...
Zaznaczam jednocześnie, że zawarta w poniższym tytule data – czyli Wrzesień 1980 roku – to oczywiście, tak „dla porządku”, data mojego pierwszego w ogóle pobytu w tym porcie...
LA VALLETTA - Malta - Wrzesień 1980
„Z biegu” wzięliśmy pilota i wchodzimy do portu płynąc tuż obok majestatycznie ponad nami piętrzącymi się murami miasta La Valletta (wierzcie mi, wrażenie jest naprawdę wręcz niezapomniane), a następnie powolutku cumujemy przy nabrzeżu znajdującym się w jednej z dzielnic maltańskiej stolicy, we Florianie. Oczywiście z wielką ciekawością rozglądamy się wokoło siebie ja ta przysłowiowa gąbka, chłonąc wszelkie prezentujące się niezwykle dumnie naszym oczom tutejsze krajobrazy, lecz przede wszystkim wręcz cudowną panoramę tegoż miasta-fortecy, bowiem tu naprawdę jest co podziwiać.
Oj tak, bezwzględnie tak, bo widoki te w istocie są niezapomniane, wręcz przewspaniałe, zwłaszcza od strony wewnętrznego portowego basenu. Ot, poniekąd ma się tu nawet takie odczucie, jakby się statkiem wpłynęło... do środka jakiejś gigantycznej egzotycznej twierdzy, jakby wprost na zalany morską wodą jej wewnętrzny dziedziniec! Tak, nie uśmiechajcie się z politowaniem na te patetyczne słowa, ponieważ tutejsze miejskie obwarowania rzeczywiście wyglądają imponująco, będąc godnymi największego podziwu. Prawdziwa uczta dla oczu każdego obieżyświata, ot co.
O, no i fajnie jest. Rozdział szczęśliwie rozpoczęty, bez żadnych przygodowych fajerwerków, tym razem obyło się również bez naszych niemądrych wygłupów, jakimi uraczaliśmy otoczenie w Tunezji, toteż... chyba już najwyższy czas napisać coś o historii tego miejsca, do którego właśnie zajechaliśmy, prawda..? Tak, akurat w wypadku Malty taki wstęp jest bezwzględnie konieczny, abyście w pełni zdali sobie sprawę ze skali znaczenia tego miejsca w Europie, a i taka wiedza przyda się również podczas następnych moich relacji, kiedy już w dokładniejszy objazd tej wyspy się wybierzemy.
A zatem, do dzieła. Czyli... ponownie idę na łatwiznę, posługując się „wklejką” z Wikipedii, bo przecież – pozwólcie, że powtórzę to raz jeszcze – po co wyważać otwarte drzwi, skoro ktoś mądry już się tym zajął, stwarzając w Necie odpowiednio zgrabny „konspekt”, zawierający dokładnie wszystko, co na temat Wielkiej Historii (tak!) Malty wiedzieć powinniśmy..? Ha, to oczywiste, że z takiego opracowania skorzystać należy, dlatego też... I otóż to – poczytajmy...
„Początki cywilizacji na Malcie sięgają aż 5200 lat p.n.e., gdy trafili tu z Sycylii pierwsi osadnicy. Około 3500 lat p.n.e. w miejscowości Ġgantija na wyspie Gozo została wzniesiona świątynia. Podobne budowle powstały później także w innych miejscach, zarówno na Gozo jak i na Malcie.
Malta, która jest dogodnym miejscem do kontrolowania centralnego i wschodniego basenu Morza Śródziemnego, często na przestrzeni dziejów przechodziła z rąk do rąk.
Około 800 p.n.e. założyli tu swoje osiedla Fenicjanie, a 300 lat później wyspę podbili Kartagińczycy. W 257 p.n.e. miał miejsce pierwszy atak Rzymian i w 218 p.n.e. Malta przeszła pod władanie Imperium Rzymskiego. W 60 n.e. na mieliźnie u brzegów wyspy rozbił się statek przewożący do Rzymu, jako więźnia, św. Pawła, który nawrócił Maltę na chrześcijaństwo. W 395 po podziale Imperium Rzymskiego wyspa znalazła się we władaniu Cesarstwa Wschodniego ze stolicą w Konstantynopolu. W 870 została zdobyta przez Arabów, a w 1090 przez Normanów i przyłączona do księstwa sycylijskiego, a następnie Królestwa Sycylii.
W 1530 cesarz Karol V Habsburg przekazał wyspę jako lenno wydalonemu z Rodos zakonowi joannitów (Kawalerów Maltańskich) za opłatą roczną w wysokości jednego sokoła maltańskiego. 18 maja 1565 rozpoczął się atak liczącej około 40 tys. żołnierzy armii tureckiej. Obrońcom, w skład których wchodziło kilkuset rycerzy zakonnych, 2 tys. żołnierzy hiszpańskich i około 6 tys. ludności cywilnej, udało się ten atak całkowicie odeprzeć prawie cztery miesiące później, 8 września (Wielkie Oblężenie Malty). Dla uczczenia zwycięstwa Wielki Mistrz Jean Parisot de la Vallette wzniósł w 1566 miasto, nazwane od jego nazwiska Valletta. Miasto to stało się później stolicą Malty. W 1798 zdążająca do Egiptu flota francuska zaatakowała i zdobyła wyspę. Napoleon Bonaparte nakazał rycerzom zakonu w ciągu kilku dni opuścić Maltę. Po kilku miesiącach niezadowoleni z rządów francuskich mieszkańcy wyspy wzniecili powstanie i wspomagani przez Króla Sycylii i Brytyjczyków w 1800 zmusili wojska francuskie do poddania się. Malta przeszła pod protekcję Wielkiej Brytanii.
Trwający od 1814 do 1815 kongres wiedeński ustanowił Maltę kolonią brytyjską. Wyspa stała się brytyjskim "niezatapialnym lotniskowcem" i bazą okrętów podwodnych w czasie II wojny światowej, stwarzając poważne zagrożenie dla dostaw zaopatrzenia dla wojsk Osi w Afryce Północnej. Malta również wymagała dostaw. Wojska Osi „oblegały” wyspę, niszcząc konwoje z zaopatrzeniem płynące na Maltę, intensywnie ją bombardując oraz zastawiając minami. Spowodowało to czasową utratę przez aliantów możliwości podejmowania działań zaczepnych z Malty. Niemcy zrezygnowali jednak z planowanej inwazji koncentrując wysiłki na zdobyciu Egiptu. Po oblężeniu, kiedy przydział chleba dla cywilów spadł do niecałych 300 gramów, wyspa w 1942 została odznaczona Krzyżem Jerzego.
W 1947 Malta uzyskała autonomię wewnętrzną, a w 1963 proklamowane zostało powstanie Państwa Maltańskiego. Rok później Malta uzyskała całkowitą niepodległość jako członek brytyjskiej Wspólnoty Narodów. Podpisany został też układ obronny z Wielką Brytanią, który zezwalał na utrzymanie na Malcie brytyjskich baz wojskowych. W 1967 układ ten został zerwany i dopiero po czterech latach udało się wynegocjować prowizoryczne porozumienie. 13 grudnia 1974 proklamowana została Republika Malty (Repubblika ta' Malta). 1 maja 2004 Malta przystąpiła do Unii Europejskiej.”
No i co na to powiecie..? To ci dopiero kawał Historii, prawda?! Ot, moi drodzy, czapki z głów przed prawdziwym majestatem tego miejsca, a już zwłaszcza wobec następującego fragmentu: „Początki cywilizacji na Malcie sięgają aż 5200 lat p.n.e.”..! Toż to przecież czasy dłuuugo przed powstaniem egipskich piramid (!), już nawet nie wspominając o takim „drobiazgu” (już w odniesieniu do ziem dzisiejszej Polski) jak wprost przeogromna różnica w czasie wobec tzw. „epoki grobów lejkowych” (jeżeli się co do prawidłowej nazwy nie mylę) na naszych prastarych Kujawach, czasu rozkwitu Biskupina i innych jemu podobnych grodów oraz wędrówek starożytnych Słowian!
No owszem, niejeden z was zapewne szybko zauważył, że ja chyba jednak co nieco z tym moim podziwem przesadzam, bowiem – tak właściwie – nie ma w tym nic specjalnie nadzwyczajnego, jako że w wielu miejscach naszego kontynentu zachowały się przecież bardzo liczne ślady i z epoki kamienia łupanego, i z epoki żelaza, i z brązu, itd., itp., nie wspominając już nawet o naskalnych malowidłach Neandertalczyków w kilku znanych jaskiniach w Niemczech, w Austrii czy we Francji.
Dobrze, zgoda, tylko że... Europa jest duża, wiele jej regionów może poszczycić się nawet i dużo bogatszymi i jeszcze starszymi śladami z minionych epok, natomiast Malta w stosunku do niej jest wręcz miniaturką, a jednak na tym maleńkim skrawku ziemi skomasowały się wpływy wszystkich epok naszej wspaniałej Historii, nieustannie w miarę upływu wieków na siebie nawzajem „się nakładając” i skutecznie mieszając – właśnie z racji niewielkich rozmiarów tego archipelagu. W rezultacie powstało tu więc coś, co jest bezprecedensowe w dziejach Ludzkiego Rodzaju.
Bezwzględnie tak, zatem to właśnie z tych przyczyn Archipelag Maltański (składający się z dwóch niewielkich wysepek, Malty i Gozo oraz kilku niezamieszkałych „wysepek-skałek” zaledwie - Camino, Caminitto, wyspa Św. Pawła i Filfla) można uznać za niepowtarzalny, bo przecież nigdzie indziej na świecie nieistniejący fenomen Dziejów Ludzkości. Oj, rzeczywiście czapki z głów.
Tak więc, jak sądzicie, cóż można W PIERWSZEJ KOLEJNOŚCI w tak przewspaniałym miejscu robić, jeśli się już tutaj zawita..? Ależ oczywiście, macie rację – można zwiedzać, zwiedzać i jeszcze raz zwiedzać! Ba, NALEŻY zwiedzać, i już! Poświęcając zresztą na to każdą wolną chwilę, aż do tej przysłowiowej utraty tchu, ot co. I zapewniam, że nikogo nuda tutaj nie dosięgnie.
Toteż właśnie dokładnie to – kiedy mi tylko czas na to pozwalał – zawsze robiłem. Wsiadałem do jakiegoś z kursujących po całej wyspie autobusiku komunikacji publicznej (na które nota bene bilety były tak tanie, że kosztowały... tak właściwie to NIC – ot, nawet „mniej niż symbolicznie”) i wybierałem się dokądś na wycieczkę, za każdym razem rzecz jasna obierając inny kierunek zwiedzania. No i dzięki temu mogę się wam teraz pochwalić tym, że objeździłem tę wyspę wszerz i wzdłuż tak dokładnie, że chyba nawet tej przysłowiowej pędzi ziemi tu nie ma, na której bym swojej stopy nie postawił. Ot po prostu, zwiedzałem wszystko, co tylko znajdowało się w zasięgu mojego wzroku, szwendając się po tych okolicach nieomal dosłownie w każdej wolnej chwili, którą po pracy na statku dysponowałem, a że wszędzie tu jest bardzo blisko, to „obskoczenie” wszystkiego dookoła większych trudności mi nie nastręczało.
Tak, mogę więc stwierdzić, że wyspę Malta (Gozo już niestety nie, bo akurat tam byłem zaledwie jeden raz, ale o tym później) poznałem w sumie bardzo dobrze, chyba nawet lepiej aniżeli... mój własny region w Polsce, w którym na stałe mieszkam! Udało mi się to oczywiście z racji bardzo niewielkich rozmiarów tej wyspy, choć jednocześnie z pewnym wstydem przyznać muszę i to, że dziś już niespecjalnie dużo z tamtych wycieczek pamiętam – no, przynajmniej nie tyle, ile pamiętać powinienem po aż tak częstej i raczej dość dokładnej eksploracji miasteczek i wiosek tego kraiku.
Jednakże coś mi się tam jeszcze z tamtych obrazów i przeżyć w mojej łepetynie ostało, toteż w miarę ciekawy turystyczny objazd tej wyspy zabrać was jeszcze mogę, choć przy okazji zaznaczam, że opisywać to będę naprawdę w ogromnym skrócie, bo przecież przewodnika turystycznego pisać nie zamierzam, to jasne. Ot, „zasygnalizuję” zatem jedynie to i owo, pochwalę się „gdzież to ja nie bywałem”, co najwyżej coś tam króciutkiego od siebie do jakiejś relacji dorzucę i... tyle wystarczy. Zatem wyruszajmy...
Ale to już będzie w odcinku następnym...
louis