Odcinek trzeci i ostatni niniejszego rozdziału. Zobaczmy więc, co jeszcze prześliczna Malta ma nam do zaoferowania...
Co poza tym..? Ano, bardzo stare, bo jeszcze wczesnośredniowieczne katakumby znajdujące się w miasteczku o nazwie Rabat. Jest to cały labirynt podziemnych korytarzy, udostępnionych wprawdzie dla turystów, ale ich zwiedzanie nie jest niestety zbyt przyjemnym przeżyciem, ponieważ panujący w nich zaduch oraz „zapaszki” wyjątkowo niemiłej dla co wrażliwszych nozdrzy stęchlizny dość skutecznie wizytę w tych lochach uprzykrzają. Wiele osób zaglądało tam zatem dosłownie jedynie na chwileczkę, aby tylko tę turystyczną atrakcję „zaliczyć”, aby zaraz potem czym prędzej i z wielką ulgą się stamtąd ulotnić.
Natomiast, zupełnie inaczej jest pod tym względem w innej podobnego rodzaju atrakcji tej wyspy, również podziemnej – mianowicie w tzw. Hypogeum Hal-Salfieni, które znajduje się w małym miasteczku o nazwie Paola. Tam już żadnych przykrych węchowych wrażeń się nie doznaje, ale za to zwiedzenie tej budowli pozostaje chyba dla każdego ją odwiedzającego turysty przeżyciem wprost niezapomnianym. Nic dziwnego oczywiście, jako że to właśnie ten obiekt przez historyków uważany jest za... „sztandarową” atrakcję tego maleńkiego kraiku. Hypogeum to nazywane jest częstokroć… „solą Malty”.
A zatem, skoro mamy teraz do czynienia z aż tak ważnym historycznym miejscem, o którym wiedzieć się powinno jednak dużo więcej, aniżeli o tutejszych kościołach, zabytkach czy nawet o tych megalitycznych ruinach świątyń w Ggantiji (ale nie tylko, bo podobne, tylko że nieco mniejsze, są również w kilkunastu innych miejscowościach, na przykład w Mgarr czy Xemxija), to pozwólcie mi... kolejny raz zamieścić poniżej na jego temat niewielką „wklejkę” z Wikipedii, której lektura z całą pewnością usprawiedliwi fakt, dlaczego to jest aż tak bardzo ważne, że znowu postanowiłem sięgnąć po pomoc do Internetu. Ot po prostu, głównie z tego powodu, ażeby niczego z tak spektakularnego miejsca nie przeoczyć.
Poczytajmy więc...
„Hypogeum Ħal-Saflieni – podziemna budowla z około 2500 roku p.n.e. znajdująca się w miejscowości Paola na Malcie.
Dokładne przeznaczenie hypogeum pozostaje do dziś nieznane. Początkowo prawdopodobnie pełniło funkcję sanktuarium, później zaś podziemnej nekropolii.
Strop najwyższego poziomu podziemnej konstrukcji został odkryty przypadkowo, w trakcie prac budowlanych, w 1902 roku. Po trzech latach rozpoczęto prace wykopaliskowe pod nadzorem maltańskiego archeologa Emanuela Magri. Badacz zmarł jednak nagle w 1907 roku w Tunezji, a jego notatek nigdy nie odnaleziono.
Badania archeologiczne były jednak kontynuowane pod kierunkiem Temi Zammita. W 1980 roku podziemny kompleks został wpisany na listę światowego dziedzictwa UNESCO. W 1992 roku hypogeum zamknięto, gdyż tłumy zwiedzających zagrażały naskalnym malowidłom. Ponownie otwarto je dla turystów po wprowadzeniu dodatkowych zabezpieczeń w 2000 roku. Liczba odwiedzających jest jednak limitowana. Heritage Malta, państwowa organizacja opiekująca się zabytkami, zezwala na zwiedzenie hypogeum przez 80 osób każdego dnia.
Łączna powierzchnia wszystkich pomieszczeń podziemnej konstrukcji wynosi około 800 metrów kwadratowych. Znajdują się one na trzech poziomach, z których najniższy sięga 14 metrów poniżej poziomu ziemi. Cała budowla przetrwała do dziś w stanie prawie nienaruszonym. Wewnątrz znajdują się korytarze, halle, komory, nisze i stopnie, a także resztki malowideł ściennych.
Wiele form zachowanych w hypogeum przypomina naziemne świątynie neolityczne. Znajdują się tam menhiry, nisze trylityczne, kręgi kamienne i miejsca, gdzie przywiązywano zwierzęta ofiarne. Stropy hypogeum są nienaruszone, nie zachował się natomiast dach żadnej ze świątyń naziemnych. Dlatego odkrycie hypogeum umożliwiło archeologom wysunięcie nowych hipotez na temat dawnego kształtu neolitycznych maltańskich świątyń.
Najwyższy i jednocześnie najstarszy poziom powstał około 3000 roku p.n.e. Przypomina grobowce znalezione w miejscowości Xemxija na Malcie. Część pomieszczeń umieszczono w naturalnych grotach, które zostały później powiększone przez człowieka. Podłoga górnego poziomu położona była poniżej poziomu ziemi, w zagłębieniu, ale nie miał on sklepienia. Dzięki temu wszystkie pomieszczenia najwyższego poziomu były oświetlone światłem słonecznym.
Gdy górny poziom okazał się niewystarczający, rozpoczęto budowę drugiego, środkowego poziomu. Obecnie sięga on 10 metrów poniżej poziomu ziemi. Odkryto na nim około 7 tysięcy ludzkich szkieletów, szczątki 20 tysięcy zmarłych, a także fragmenty biżuterii i ceramiki. Przedmioty te, według wierzeń, potrzebne były ludziom po śmierci. Na tym poziomie zachowały się najcenniejsze przykłady pomieszczeń imitujących formy architektoniczne – Główna Komnata, Komnata Wyroczni, Najświętsza spośród świętych.
Główna Komnata jest całkowicie wykutym w skale pomieszczeniem na planie koła. Zachowały się w nim liczne portale trylityczne. Część z nich jest ślepa, zaś pozostałe prowadzą do innych komnat. Większość powierzchni ścian pokrywają czerwone malowidła wykonane ochrą.
W Głównej Komnacie znaleziono tzw. śpiącą kapłankę, nazywaną również śpiącą Wenus, figurkę kobiety z małą głową i otyłym ciałem, leżącą na łóżku z głową opartą na poduszce. Prawdopodobnie używana była w dawnych rytuałach związanych z kultem płodności. Figurka ta, podobnie jak inne przedstawienia otyłych kobiet znalezione w hypogeum, znajduje się obecnie w Narodowym Muzeum Archeologii w Valletcie. Umieszczono tam również zbiór ceramiki z geometrycznymi ornamentami oraz liczne ozdoby, m.in. naszyjnik wykonany z muszli i korali, znalezione w podziemnej nekropolii.
Komnata Wyroczni jest pomieszczeniem na planie zbliżonym do prostokąta. Jedno z najmniejszych pomieszczeń hypogeum cechuje się wyjątkowo dobrą akustyką. Niskie dźwięki, odpowiadające głosowi męskiemu, odbijają się echem, natomiast wysokie, o częstotliwościach zbliżonych do głosu kobiecego, nie wywołują takiego efektu. Obecnie przypuszcza się, że w czworobocznej niszy tej komnaty kapłani interpretowali sny. Sklepienie komnaty pokrywają dobrze zachowane malowidła wykonane z ochry w kształcie okrągłych plam.
Zdobiona Komnata została wybudowana, podobnie jak Komnata Główna, na planie koła. Jej ściany, lekko pochylone do wewnątrz, są najdokładniej wygładzone w całym kompleksie. Zdobią je geometryczne malowidła ścienne. Na jednej ze ścian wykuto przedstawienie ludzkiej ręki.
Komnata Najświętsza spośród świętych zawiera najcenniejszą formę imitującą architekturę w całym hypogeum. Jest nią portal trylityczny otoczony dwoma większymi imitacjami trylitów, z których każdy otacza całkowicie mniejszy trylit zamknięty w jego wnętrzu. Na ścianach zachowały się również ślady ochry. Ponieważ czerwień była kolorem symbolizującym krew, śmierć i ofiarę, przypuszczalnie jest to miejsce pochówku i jednocześnie sanktuarium.
Dół Węży jest głębokim na 2 metry zagłębieniem, które mogło służyć jako miejsce przetrzymywania węży przez kapłanów lub schowek na jałmużnę.
Ze środkowego poziomu schody prowadzą na poziom dolny. Nie znaleziono na nim szczątków ludzkich, dlatego przypuszcza się, iż pełnił on funkcję magazynu na wodę.”
No i co wy na to? Czy nie jest to obiekt turystyczny mogący wywołać u każdego zwiedzającego go człowieka prawdziwy dreszcz emocji..? Ba, mało powiedziane – to prawdziwa turystyczna „bomba”! W tych podziemiach poczułem się tak, jakbym się naprawdę cofnął do czasów, z których ta budowla pochodzi, tak ogromne bowiem odnosi się tam wrażenie „podróży w czasie”!
Ot, krótko mówiąc, jeżeli komukolwiek z was przydarzy się wizyta na Malcie, to koniecznie pierwsze swoje kroki właśnie tam należy skierować – nie do La Valletty (bo przecież ona zawsze może poczekać), ale właśnie do Hypogeum Hal-Saflieni, bo – jak zapewne z powyższego tekstu szybko to wyłowiliście – obecnie obowiązują już limity zwiedzających (i to niestety bardzo restrykcyjne, wszak zaledwie 80 osób dziennie – co to w ogóle jest..?), tak więc człowiekowi pozostaje już tylko pośpiech w zapisywaniu się na odpowiednią listę, aby nie dać się innym amatorom zwiedzania w tym uprzedzić!
Ha, jakie to więc szczęście, że kiedy byłem tam po raz pierwszy (czyli długo jeszcze przed rokiem 1992) te ograniczenia jeszcze nie istniały, bo teraz to bym się zapewne już jedynie „obszedł smakiem”, bo przecież jako przybywający na Maltę na co najwyżej kilka dni marynarz miałbym naprawdę niewielkie szanse doczekać swojej kolejki, czyż nie? Na taki luksus dzisiaj pozwolić sobie mogą już tylko przebywający tam dłużej wczasowicze czy też osoby zamawiające bilety wstępu... przez Internet. Kudy zatem Człowiekowi Morza w takich konkurach do „zawodowych zwiedzaczy”, prawda..? Nawet jeśli jest baaaardzo dzielny...
Moi drodzy, podczas takiego objazdu Malty „palcem po mapie” (bo jedynie na kartach niniejszych „Wypocinek”) zaglądnąć moglibyśmy jeszcze do wielu innych ciekawych miejsc, które również byłyby godne naszej uwagi, lecz ja jednak postanowiłem już na tym, co dotychczas powyżej wypisałem poprzestać. A dlaczego..? – zapytacie. Ano, głównie z tych powodów, które już za chwilkę poniżej wam wyjaśnię, choć zanim jeszcze do tegoż zadania przystąpię, to najpierw chciałbym przedstawić wam kilka najistotniejszych „maltańskich” ciekawostek, zgodzicie się..?
Jeśli tak, to szybko do dzieła – nawet w nieco „telegraficznym skrócie”. Otóż, Maltańczycy są ze wszystkich Europejczyków narodem chyba najpobożniejszym. Co ciekawe jednak, nie są oni wyznawcami wiary swoich ostatnich prawie dwuwiekowych kolonizatorów (Brytyjczyków), lecz są w swojej miażdżącej większości katolikami. Ba, religia katolicka jest tu nawet... oficjalnie wpisana do maltańskiej Konstytucji! Zatem wpływy takich kościołów jak anglikański, protestancki, itd., są tu naprawdę wręcz znikome. Pobożność Maltańczyków nie przejawia się jednak li tylko w samym masowym uczestnictwie we mszach, ale także nawet i w tym, że... prawie w każdym miejscowym domu mieszkalnym, tuż przy drzwiach wejściowych, umieszczona jest w ścianie jakaś święta figurka – czasami jest to jakaś nisza, wnęka w murze lub po prostu zwykły kafelek lub cegiełka, ale „okraszony” odpowiednim wizerunkiem.
Trudno mi w tej chwili sobie przypomnieć, czy w większości są to figurki Jezusa, Matki Boskiej czy po prostu jakiegoś Świętego (jeśli tak, to z reguły jest nim Apostoł Paweł), ale akurat to nie jest już takie istotne. Najważniejsza jest bowiem wiedza o tym, że taka tradycja w ogóle na Malcie istnieje i ma się rzeczywiście bardzo dobrze. Wszak prawie wszędzie takie wmurowane w ścianę domu „kafelki” się widuje, a najbardziej zaskakującym przy tej okazji jest fakt, że... one bardzo rzadko w swym „wzornictwie” (jeśli w ogóle mogę użyć takiego określenia) się powtarzają. Są najprzeróżniejsze, ale dwóch identycznych chyba jednak po prostu nie ma. No, przynajmniej ja osobiście takich tu nie widziałem.
Następna ciekawostka – maltańska kuchnia. Powiem jedno: błeeeee..! Ot, należy po prostu stwierdzić, że... czegoś takiego tu nie ma w ogóle, i tyle. Maltańczycy nie mają żadnych narodowych potraw, a i nawet naśladownictwo innych kuchni (przede wszystkim włoskiej i francuskiej) zupełnie im nie wychodzi. Są oni bowiem w tej materii z reguły takimi ignorantami, że aż się wierzyć nie chce! Kucharzenia wręcz nie znoszą, zadowalając się zaledwie kilkoma tradycyjnymi daniami - ale oczywiście „zapożyczonymi” od innych nacji. Ot, jedyne co spośród innych ichnią „kuchnię” jeszcze jakoś wyróżnia to... obsypane solą małe ciasteczka o nazwie Pasticio (obrzydliwość nota bene!), rzeczywiście gdzie indziej rzadko spotykane, będące zatem ich specjalnością, jednakże... opierać Tradycję swej Narodowej Kuchni na małych strucelkach..?! Eeee taaam, to coś tak jakby... z pogranicza żartu, nieprawdaż..?
Świat roślinny na Malcie..? Ha, to także raczej „żart”. Lasów tu nie ma w ogóle, bo i tak jakiekolwiek wyższe drzewa nie miałyby jak się w tych skałach zakorzenić, natomiast niższe zarośla wyglądają z reguły tak biednie, że częstokroć to nawet trudno w ich ogólnej szarzyźnie wyłowić jakiś akcent zieleni. Wyjątkiem są tu jedynie miejskie parki, ale nawet i one (poza tym najważniejszym w Mdinie) nie przedstawiają sobą niczego specjalnie pięknego i zadbanego. Tak, akurat w tej dziedzinie Maltańczycy zdecydowanie od reszty Europejczyków odstają.
Zwierzątka..? Hmm, są tu podobno jakieś nietoperze, trochę szczurków czy kretów, a rzekomo nawet i jeże, ale ja osobiście poza domowymi kotami i psami żadnego innego animala na Malcie nie spotkałem. No owszem, zabrzęczy tam czasami człowiekowi koło ucha jakiś owad – głównie są to muchy „kosmopolitki” – ale raczej ich ilości także zbyt imponujące nie są. Motyli tu nigdy nie widziałem żadnych, ani nawet żuczków czy czegokolwiek pełzającego, choć oczywiście jakieś nocne ćmy być tu muszą, skoro są nietoperze, prawda..? Bo niby co innego by one żarły..? Ot, reasumując - Malta w sumie jest piękną wyspą, owszem, nie dla miłośników przyrody ożywionej jednakże, bo akurat pod tym względem jest to kraj bardzo jałowy, którego klimat nie rozpieszcza tak, jak przybywających tu w poszukiwaniu słońca turystów.
Z tym że... No właśnie. Kąpiele morskie na Malcie są oczywiście jak najbardziej możliwe, jednak... co najwyżej wtedy, gdy się do wody wskoczy bezpośrednio ze skałek, bo jeśli chodzi o piaszczyste plaże, to... bida piszczy, że hej! Ot, wystarczy powiedzieć, że w naturze jest tu... zaledwie jedna jedyna (gdzieś na północnym wybrzeżu, ale nie pamiętam gdzie dokładnie) oraz kilka sztucznie usypanych na terenach stojących tuż nad morzem hoteli, ale oczywiście tylko na użytek ich gości.
No i – już na sam koniec tego rozdziału - ciekawostka najważniejsza. Otóż, skąd w ogóle pochodzi nazwa Malta i co pierwotnie znaczyła..? Ano, nazwa tej wyspy bierze się z języka dawnych Fenicjan, w którym słowa malet lub maltea oznaczają „schronienie” lub „miejsce bezpieczne”. Należy się zatem domyślać, że w Starożytności ten skraweczek lądu rzeczywiście ówczesnym żeglarzom zapewniał spokój i wytchnienie, skoro właśnie tak go nazywano.
Co ciekawe jednak, o tym spokoju i bezpieczeństwie można mówić nawet i w czasach nam współczesnych, bowiem Malta jest rzeczywiście krajem obecnie najbezpieczniejszym w całej Europie. Przestępczość nie istnieje tu prawie w ogóle (z tym że ja piszę teraz o roku 1980!), choć wynika to nie tylko z racji maleńkich rozmiarów tych wysepek (no bo nawet jak się komuś samochód ukradnie, to... dokąd z nim uciec, skoro od razu go ktoś wypatrzy?), ale i także z samego charakteru ich mieszkańców, jako że Maltańczycy są narodem w istocie wręcz niezwykle spokojnym i zgodliwym. Ot, jest to więc miejsce mogące w pewnym sensie uchodzić... nawet za pewnego rodzaju raj na ziemi, czyż nie..?
Żegnamy już jednak gościnną Maltę, bo przecież inne lądy... również na swoją kolejkę czekają, nieprawdaż..? Oj tak, prawdaż...
Podobało się wam na Malcie..? Jeśli powyższe opisy kogokolwiek z was w jakimś stopniu zachęciły do odwiedzenia tego malutkiego kraiku, to ja osobiście... absolutnie nie będę nikogo od tego zamiaru odwodził. Ot, po prostu jechać tam, i już! Nikt z was na pewno tego nie pożałuje, zaręczam...
louis