Jesteśmy w Malezji, a zatem... czas gnać do naszego nabrzeża, bo przecież portowi robotnicy już „rozgrzani”, a i nawet operatorzy w kabinach suwnic już w pogotowiu. Ot, tylko zacumować i....
BARAT - Malezja - Czerwiec 2006
Ledwo co zacum… (Ufff…) A zatem;
Wyładowano; 102x20' oraz 101x40' czyli 3359.5 t
Załadowano; 19x20' oraz 56x40' czyli 1759.9 t Czas postoju; 9 godzin
Tak - 9 (słownie; dziewięć) godzin i dalej w drogę… O Boże..! I czy macie może jeszcze jakieś pytania..? Bo jeśli tak, to z chęcią na nie odpowiem. Na przykład - pamiętam, że suwnice tutaj były niebieskie (czy… może jednak czerwone, tak jak w Colombo..?), albo że w okolicy portu budowano jakieś nowe magazyny, lub że tutejsi stevedorzy całkiem przyzwoicie mocują kontenery i nie trzeba ich tak poganiać jak w Port Saidzie, albo… Eeeech tam, dosyć już...
Dość już tej wyliczanki. Dodam jedynie, iż podobnie było w innych portach na naszej ówczesnej trasie, czyli w Wusong, Yangshan, Beilung, Ningbo, Shekou i w Chiwan w Chinach, w Keelung i w Kaohshiung na Tajwanie, w Ulsan i w Pusan w Korei, w Jeddah i w Yanbu w Arabii Saudyjskiej, w Salalah w Omanie, w Adenie w Jemenie Południowym... Ach, omal bym zapomniał – dyć na tej trasie w Europie oprócz tych już wspomnianych w poprzednich rozdzialikach: Constanzy, Odessy, Stambułu i Ambarli były przezciez jeszcze dwa inne tureckie porty – Gemlik i Aliaga (no jakżeż mogłem o nich zapomnieć?!)
Wystarczy więc..? I jak tu nie narzekać, nie biadolić i nie rozczulać się nad swoim losem..? No cóż, tak już niestety jest, i tak już najprawdopodobniej aż "po wieki wieków" pozostanie… Amen…
Zaś te powyższe cyferki, to są właśnie moje nowe "morskie przygody"…
No i jak wam się to podoba..? Same wspaniałe „awanturnicze życiowe epizody”, nieprawdaż..? Taka... "Nowa Tradycja" - żywot współczesnego marynarza - czyli Szalone Przygody Wilka Morskiego Naszych Nowych Czasów (w skrócie; SPWMNNC)…
Doprawdy, proszę się ze mnie nie śmiać (ależ, w żadnym razie!), ale jednak MUSZĘ to jeszcze raz napisać; "łza się w oku kręci"… Toteż czym prędzej powracajmy do tych innych typów statków i do naszych "starych" czasów (zanim się już całkowicie z żalu nie "rozkleję") - do czasów, kiedy to Marynarz był naprawdę Marynarzem, i kiedyż to Człowiek był jeszcze naprawdę Człowiekiem, nie zaś zwykłym "ślepym robotem". Dokąd się więc teraz wybierzemy..?
Ot, mam pewną propozycję. Skoro już w moich powyższych narzekaniach na swoją niedolę "zahaczyłem" o Colombo, to sądzę, iż powinniśmy zajrzeć jeszcze raz właśnie tam - choćby tylko w celu wypełnienia owego obrazu, który powyżej oraz w kilku ostatnich rozdzialikach z takim żałosnym mozołem i zapałem nakreśliłem. Cofnijmy się zatem w czasie – ale, uwaga – o zaledwie trzy lata..! Ciekawe, prawda..?
Tak więc, postanowione – następny rozdział będzie... ponownie o Colombo, jednakże... jakiż on będzie odmienny od tego poprzedniego!!!! Sami zobaczycie...
louis