Ha ha ha, dopływamy, wchodzimy do portu i...
COLOMBO - Sri Lanka - Czerwiec 2006
Ledwo co… Kur..! Nawet nie zdążyłem zejść z manewrów do biura, a już na mnie czekali z papierzyskami. Tutaj bowiem są wyjątkowo szybcy. A zatem;
Wyładowano; 179x20' oraz 175x40' czyli 7655.3 t
Załadowano; 111x20' oraz 147x40' czyli 1289.0 t Czas postoju; 16 godzin
Nie nudzą już was te liczby..? No cóż, nieco cierpliwości - może "wetknę" tu jeszcze co najwyżej z jeden port i dam już sobie z tym spokój, zgoda..?
Tutaj z kolei kilku chłopaków zdążyło wyskoczyć do miasta na ten upragniony, choć krótki spacerek, ale niestety dla dwóch z nich skończył się on nieco pechowo, bowiem zostali oni napadnięci w biały dzień przez jakichś tutejszych zbirów, którzy dokładnie "przetrząsnęli" im kieszenie, zabierając kilka dolarów i ich zegarki… No cóż, zdarza się… I tak jeszcze nie było aż tak źle, bo przecież nie wrócili oni na statek na golasa, jak to się już nie raz przydarzało marynarzom w portach Ameryki Południowej czy Afryki. Czyli, krótko mówiąc, mieli jednak „wyborne szczęście”… Ja, rzecz jasna, na spacer czasu nie miałem.
Jedziemy dalej… Na szczęście ponownie kilka fajnych długich dni samego morskiego „przelotu”, bez portów. Aż do samego Port Kelangu...
louis