Geoblog.pl    louis    Podróże    Sri Lanka - Colombo    Sri Lanka - Colombo-6 (ostatni)
Zwiń mapę
2018
23
lis

Sri Lanka - Colombo-6 (ostatni)

 
Sri Lanka
Sri Lanka, Colombo Harbour
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 0 km
 
„Wierszowana katorga”..? Do rzeczy więc...

Chciałbym więc powrócić wreszcie do owego pomysłu, którym uprzednio już się wam zdążyłem pochwalić. Otóż - wspomniałem, że właśnie to wydarzenie było inspiracją do napisania tegoż wierszydła, które przytaczam poniżej, a które to napisałem zaraz po wyjściu z Colombo, w drodze do Indii, a zajęło mi to wówczas niemalże cztery wachty. Ale pomysł ów moim zdaniem (choć niestety zdaniem nieskromnym, przyznaję!) strasznie mi się spodobał, toteż nie chciałem z niego tak łatwo zrezygnować i pomimo tragicznego wydźwięku tegoż zdarzenia, jednak się za to zabrałem i zrealizowałem go do końca. W poprzednim odcinku przyznałem już zresztą, że takie zachowanie jest niestosowne, owszem, bo przecież tego chłopaka spotkało nieszczęście, gdy tymczasem ja - taki domorosły literat z Lechistanu - będący akurat świadkiem jego dramatu, doznaje nagle na tenże widok "weny twórczej" i uwiecznia tę chwilę pisząc (humorystyczną raczej) opowiastkę, zupełnie na owe okoliczności nie bacząc. Tak to wszakże wszystko wygląda, niestety.
Ale (bo przecież zawsze jest jakieś "ale"), mam na swoje usprawiedliwienie pewien znamienny fakt, a mianowicie (i tu musicie mi uwierzyć na słowo, a zapewniam, że tak było!) zaraz po owym zdarzeniu, kiedy to tamta łódeczka wylądowała obok nas na brzegu falochronu i ujrzeliśmy efekty tegoż wypadku - czyli tę krwawiącą ranę - jej "posiadacz", czyli właśnie ów poszkodowany chłopak, wcale nie był tym przerażony - nie tragizował, nie biadolił, nie jęczał ani się nad sobą nie rozczulał, a jedynie… uśmiechał się szeroko..!!!
Tak, tak - to prawda..! Ot przydarzyło mu się coś takiego (jak już wiecie, nie pierwszy raz zresztą), ale zachowywał się przy tej okazji bardzo dzielnie, uśmiechał się - jak już podkreślałem - oraz w sposób swobodny rozmawiał ze swoimi towarzyszami z łódki, zanim nie przyjechała po niego ta ryksza, toteż… Czy muszę zatem koniecznie odczuwać jakieś wyrzuty sumienia..? Nie mogę potraktować tego z rezerwą, skoro on sam w takiż sposób się zachowywał..? A jużci, że tak, prawda..?
O właśnie… Tak więc zrzuciłem już z siebie wszelkie skrupuły i mogę już z całkowicie czystym sumieniem przystąpić do druku kolejnej "próbki" mojej grafomanii…
Poczytajcie więc proszę…

O rany..! Zakład o rany..!

1. Siedzą, piją, lulki palą, tańce, hulanki, swawola,
wnet tawerny nie rozwalą, ha, ha, hi, hi, hejże hola..!
2. Kowalski siadł w końcu stoła, podparł się w boki jak basza,
"hulaj duszo, hulaj..!" - woła, śmieszy, tumani, przestrasza…
3. Do żeglarza wnet przyskoczył, do łba przytknął ze dwa szczutki,
potarmosił i wytoczył szklankę dobrej, gdańskiej wódki.
4. Rybakowi co grał zucha, wszystkich łaje i potrąca,
nalał piwa wprost do ucha… Atmosfera więc gorąca…
5. ...gdyż ruszyli marynarze towarzysza swego bronić,
któż tu Pan - wnet się okaże! Dalej więc intruza gonić..!
6. Posypały się talerze, lecą kufle i szklanice,
już są blisko przy ofierze, wnet wydłubią mu źrenice…
7. Sytuację załagodzić więc Kowalski postanawia,
chcąc czym prędzej im dogodzić to kolejkę wszystkim stawia.
8. Pojął przybysz, iż przesadza, że się miarka już przebrała,
szybko ich do stołu sadza, gdzie już dobra wódka stała…
9. Marynarzy udobruchał, pojawiają się uśmiechy,
rozgrzewają znowu ducha… Ależ mają w tym uciechy..!
10. Popłynęły opowieści o podróżach, o połowach,
o zdobyczach serc niewieścich… Zaszumiało tęgo w głowach…
11. Już w szampańskich są humorach, z chęcią snują swe wspomnienia
o swych rejsach, morskich stworach, forsie nie do pogardzenia...
12. Pokazują tatuaże - nagie akty lub kotwice,
rozognione wódką twarze, gdyż wciąż pełne są szklanice...
13. ...bo Kowalski wciąż podlewa marynarskiej krzepkiej braci,
tu za kołnierz nikt nie wlewa..! Wciąż za nowe trunki płaci...
14. Ale nastrój się poprawia, więc tych groszy nie żałuje,
pilnie ucha też nadstawia, gdy opowieść swą ktoś snuje…
15. Swe przygody eksponują, niebezpieczeństw całe mrowie,
więc gadają, fantazjują… Niech się każdy o tym dowie..!
16. Bo spierają się zawzięcie któż w trudniejszych był terminach…
Teraz motyw TEN ma wzięcie, znikł już temat o dziewczynach...
17. Teraz czyny bohaterskie lub przygody pełne wrażeń,
romantyczne, łobuzerskie… Kolorowe pasmo zdarzeń…
18. Temat ten uparcie wracał, bo każdemu się zdarzyło
coś, czym chwalić się opłaca… (Zwłaszcza, gdy się już wypiło..!)
19. O nieszczęściach "gadu-gadu", choć już każdy nieźle wlany,
wnet dochodzi do zakładu - któż ma poważniejsze rany..!?
20. Bo wszak w morskiej, trudnej doli, niebezpieczeństw czyha wiele,
jest czym chwalić się do woli, ślady mając na swym ciele.
21. Zatem zakład..! - A w umowie ustalili, że wygrywa,
ten, kto bardziej zszargał zdrowie… Lecz nie wolno tu się zgrywać..!
22. Żadnej blagi być nie może, a wynikać muszą szkody,
z woli lub ze starcia z morzem... I okazać trza dowody..!
23. Więc do czapki powrzucali forsy kupę - w myśl zakładu...
Trunku w szklanki se dolali i od nowa "gadu-gadu"…
24. Już się jakiś z krzesła zrywa, wodzi wkoło mętnym okiem
i koszulę swą rozrywa pod nią blizny są szerokie…
25. "Rekin - krzyknął - na Czerwonym drań mnie nieźle poharatał,
mocno byłem zakrwawiony, lecz mnie lekarz jakoś złatał."
26. "Ale szramy pozostały, nawet wnukom pokazuję..!
Gdybyż one tak wiedziały jak się człowiek wówczas czuje…"
27. "Gdy się walczy z taką bestią to nie wolno tracić głowy…!"
Nagle ktoś wyskoczył z kwestią; "Masz te blizny, aleś zdrowy..!"
28. Popatrzono nań z podziwem, któryż przerwać się poważył..?
"Ja nieszczęście mam prawdziwe! Wszakże szramy mam na twarzy..!"
29. Gość odgarnął swą czuprynę, odsłaniając obie skronie;
"Patrzcie; ucha brak jedynie, lecz to jeszcze nie jest koniec..!"
30. "Nadgryzione lewe oko, pokąsania na poliku…
To piranie w Orinoko, których było wprost bez liku…"
31. "Ledwiem z życiem uszedł wtedy, gdy dopadło mnie to stado,
alem szczęściem wyszedł z biedy, choć już było ze mną blado…"
32. Zamilkł, usiadł - cisza wkoło, wszyscy nieźle pod wrażeniem…
Lecz się wyrwał ktoś wesoło; "Ja to miałem wydarzenie..!"
33. "Choć nieszczęście mnie spotkało, to się teraz z tego śmieję…
Cztery palce mi urwało..! Lecz słuchajcie co się dzieje;"
34. "Płynę łodzią gdzieś po Nilu w papirusach jak szuwary,
nagle patrzę - dzikich tylu, że po prostu; Nie do wiary..!"
35. "Tłuszcza na mnie ta runęła, alem mylił ich pogonie…
Lecz wtem - łódka przystanęła..! Pomyślałem, że to koniec..!"
36. "Silnik stanął, bo na śrubie wodorosty się splątały…
Myślę - teraz ich nie zgubię… Jak z opresji tej wyjść całym..?"
37. "Skok do wody i nurkuję, bo na karku już mi siedzą,
wodorosty odplątuję… Rety, szybko - bo mnie zjedzą..!"
38. "Nagle dramat sie rozgrywa, bo znienacka… łódka rusza..!
Śruba palce mi urywa..! Na ramieniu moim dusza…"
39. "Lecz gdy dzicy łódź dopadli, na mnie nawet nie spojrzeli..!
Ot, po prostu ją ukradli i czym prędzej odpłynęli…"
40. Wokół cisza, bo zdarzenie rzeczywiście niecodzienne,
znowu wszyscy pod wrażeniem… Jakżeż ludzkie losy zmienne…!
41. Pomyślano wówczas zgodnie, wygrać zakład mu się uda…
Lecz ktoś nagle spuszcza spodnie, gromko krzycząc; "barrakuda..!"
42. Pokazuje swoje nogi, gołe łydki i kolana,
patrzą wszyscy; "Boże drogi, toż to wszystko jedna rana..!"
43. "Otóż, wchodzę ja do morza, tam gdzie woda jeszcze płytka,
czuję coś jak kłucie noża, na kolanach i na łydkach…"
44. "Pomyślałem - pewno kraby, lekceważę więc ukłucie,
ból był wprawdzie - ale słaby..! Lecz wtem wraca to uczucie..!"
45. "Bo tym razem mnie dopadła jakaś wściekła barrakuda..!
Rozszarpała i wyjadła skórę z kolan, z łydek, z uda…"
46. Znów ktoś więc przelicytował swych nieszczęsnych poprzedników,
gość się skłonił, podziękował, siadł z powrotem przy stoliku.
47. Wstał następny – podkasuje u koszuli swej rękawy
i muskuły pokazuje... Najpierw lewy, potem prawy…
48. Biesiadnicy się zdziwili; Po cóż gość się tak napręża..?
A on rzekł po krótkiej chwili; "To są kły morskiego węża..!"
49. „Drań ukąsił mnie w Afryce, gdym się spotkał z owym gadem…
Z surowicy dali szprycę, by organizm walczył z jadem…"
50. "Lecz tubylcy powiedzieli, iż ten zastrzyk to za mało..!
Pół bicepsa mi wycięli, by się do krwi nie dostało..!"
51. "Fakt, odcięli należycie, wszak to dla nich nie pierwszyzna…
Ocalili moje życie, lecz gdzież siła, gdzież tężyzna..?!"
52. "Potem ranę wypalili, bo to zawsze krwotok wstrzyma,
lecz zobaczcie - od tej chwili nic w tej ręce nie utrzymam..!"
53. Rzeczywiście - patrzą w ciszy; Toż przygoda go spotkała..!
Przyglądają się tej niszy co po mięśniu pozostała…
54. Ani chybi..! On jest górą, bo największą poniósł stratę,
czapka czeka z forsy furą… …Więc wygrany zakład zatem..?
55. Lecz znów wstaje ktoś od stołu, marynarzyk jakiś młody,
podwijając spodnie z dołu, w głos rozdziera się; "Krokodyl..!"
56. Patrzą - oczom swym nie wierzą, a na twarzach wyraz trwogi,
bo pokazał pod odzieżą, że mu brak połowy nogi..!
57. Uczestniczy gość w imprezie (nawet się do bitki zrywa!),
a nie wiedzą o protezie, którą to w nogawce skrywa..?
58. Wszystkim tym zaimponował, wszak choć młodzian, już kaleka,
jednak się nie afiszował, nie biadolił, nie narzekał..!
59. "Gdzież to było, - zapytali - owy atak krokodyla..?
"W małym porcie żeśmy stali, gdzieś na wyspie, na Antylach…"
60. "W załadunku przerwa była, więc szalupę spuściliśmy,
obok nas się rzeczka kryła, tam wycieczkę zrobiliśmy."
61. "Trzeba było wyrąbywać w gęstych lianach jakąś dziurę,
by szalupą nią przepływać, aby w rzeki dotrzeć górę..."
62. "Lecz trafiła się przeszkoda jednak nie do przeskoczenia,
gdyż zbyt płytka była woda i w dodatku próg z kamienia…"
63. "Podjęliśmy jednak próby łódź odciągnąć na głębinę…
Lecz przyczyną naszej zguby to – iż zerwaliśmy linę..!"
64. "Skoczyliśmy więc za burtę, by holować łódź do brzegu,
lecz spłynęła szybko z nurtem porywając mych kolegów..!"
65. "I znienacka - w jednej chwili (aż się woda skotłowała..!)
wielka sfora krokodyli z głębin nas atakowała..!"
66. "Jeden chapnął mnie za nogę, odgryzł ją aż do kolana..!
Cóż, dziś chodzić jakoś mogę, bo proteza wpasowana…"
67. "Nie do wiary..! - zakrzyknęli - Dobrze, żeś choć uszedł z życiem..!
Zatem - zakład diabli wzięli… Ty obłowisz się sowicie..!"
68. Marynarskie bowiem grono zgodnym chórem oceniło
jego ranę odniesioną jako coś, co wprost przyćmiło..."
69. Jednak zakład był wciąż w toku, jeszcze inni próbowali,
wciąż czyjś okrzyk burzył spokój, gdy swe skazy odkrywali…
70. Jakiś facet krzyknął; "Mewa..!" pokazując, że ma guza,
inny nagle płaszcz rozdziewa - i znów okrzyk; "To meduza..!"
71. Pokazuje oparzenia, kilka szarych plam na brzuchu,
lecz nie robi to wrażenia, nie doczekał się posłuchu…
72. "Kraby..!" - wrzask. Gość pokazuje rozerwane dwa paznokcie…
Nagle; "dorsz" - ktoś ripostuje i pod nos podtyka łokcie…
73. Skwitowano to gwizdami… Czymże chcą zaimponować..?
Plamką i zadrapaniami..? Z tym się raczej winni schować..!
74. Trunki leją się strumieniem, litry już do gardeł wlano,
dyskutują z rozbawieniem, gdy ktoś błyśnie nową raną.
75. Jakaś plamka czy kontuzja z konkurencji w mig odpada,
wrzaski, krzyki i entuzjazm, aż tawerna drży w posadach.
76. Rozstrzygali co jest gorsze, wąż czy walka z krokodylem,
barrakudy, rekin, dorsze pozostały wkrótce w tyle.
77. Lecz ktoś jeszcze się podnosi, krzycząc; "Jam też stracił zdrowie!"
I o wysłuchanie prosi, pokazując coś na głowie.
78. Długa blizna w poprzek skroni gdzieś we włosach z tyłu znika,
dwie na karku też odsłonił... Biegną szramy po polikach…
79. Chłop wyjaśnia; "Ryba-piła..! Cała twarz jest w jednej bliźnie,
strasznie mnie pokaleczyła, gdyśmy stali na mieliźnie..."
80. "Dno na rafie rozpruliśmy, kiedy łajba nań osiadła,
co się dało - wtykaliśmy w dziurę, bo się woda wkradła…"
81. "Lecz maszynę zalewało, z zewnątrz trzeba było łatać,
kilku z nas zanurkowało… Jednak los nam figla spłatał..!"
82. "Bo gdy dno załataliśmy, gdyśmy już się wynurzali,
ryby - piły spostrzegliśmy..! Nadpływały gdzieś z oddali..!"
83. "Cóż, niestety pecha miałem, bowiem, byłem już przy trapie..!
Na dwa szczeble się wdrapałem, gdy mnie nagle jedna łapie..!"
84. "Z trapu w wodę mnie ściągnęła… A tak blisko szczęścia byłem..!
Bestia strasznie mnie pocięła, choć, jak mogłem tak walczyłem..!"
85. "Boki miałem tak rozprute, że aż kiszki wypłynęły..!"
Jeszcze kiwnął im kikutem - "No i rękę mi obcięły..!"
86. Zaszumiało przy stoliku, tak ferajną to wstrząsnęło,
ileż było wrzasków, krzyków, co się teraz dziać zaczęło…!
87. Zgroza, niesmak, trwoga, podziw, ton reakcji się przemieszał
i co rusz ktoś doń podchodzi, poogląda lub pociesza…
88. Takie wywarł gość wrażenie, że aż z miejsc swych powstawali…
Ten dopiero miał zdarzenie..! Już mu czapkę podsuwali…
89. Bowiem zakład już, ich zdaniem, został raczej zakończony,
no bo któż z nim w szranki stanie..? On najbardziej poraniony..!
90. Więc mu wygrać się udało..! Facet nawet dostał brawa..!
A butelek przybywało... Rozkręcała się zabawa…
91. Knajpa drżała od hałasów, z łbów kurzyło się okrutnie…
Lecz jednemu z biegiem czasu było jakby coraz smutniej…
92. To Kowalski - w końcu stoła, nie rozparty już jak basza,
"hulaj duszo" już nie woła, nie tumani, nie przestrasza...
93. Słuchał pilnie opowiadań o wyprawach, o przygodach,
marynarskich skarg i biadań, i o nieszczęść swych powodach…
94. Wszystkie owe bestie dzikie poruszały wyobraźnię,
choć był biby uczestnikiem wcale mu nie było raźniej.
95. Czym ma bowiem imponować nieobyty z oceanem..?
Musiał więc się w kącie chować, nie był dla nich wszak kompanem.
96. Coś mu jednak zaświtało... Także morską miał przygodę..!
"Mnie się też nieszczęście stało..!" - rzucił jakby mimochodem...
97. "Więc opowiedz, my ciekawi" - przytaknęli wszyscy zgodnie…
Więc Kowalski rum odstawił, wstał od stołu... Zrzucił spodnie..!
98. Wnet na stołu stanął blacie: "Ja wam również coś pokażę..!
Jął zdejmować także gacie..! Aż struchleli marynarze...
99. Ten i ów zaoponował, bo to przecież nie przystoi..!
Lecz Kowalski już brylował, już na stole goły stoi…
100. Pokazuje pozostałym zbrązowiałe dziwnie jądra,
w ciemnych plamach członek cały... Nagle krzyczy gromko: "Flądra..!"
101. Makiem zasiał, cisza wkoło, zaskoczenie niebywałe,
lecz wnet robi się wesoło, rży aż towarzystwo całe…
102. "Hej, młodziku, ty nas zwodzisz..! Lub żartujesz sobie chyba..!
Jakżeż flądra może szkodzić..? Przecież to spokojna ryba..!"
103. "Cóż więc mogłeś złego przeżyć..? Coś twój pomysł niezbyt mądry,
jakżeż mamy ci uwierzyć..? Grozi coś ze strony flądry..?"
104. "Choć, w istocie, twe klejnoty, widać - srogo doświadczone…
Zatem, powiedz nam coś o tym, czemuż są tak poranione..?"
105. Więc Kowalski rozpoczyna: "Z chęcią o tym wam opowiem -
poradziła mi dziewczyna, abym pracę wziął w Darłowie…"
106. "Bo w sezonie dobra praca może nieźle sypnąć groszem,
latem zawsze się opłaca… Więc przyjeżdżam - chodzę, proszę…"
107. "Nawet długo nie szukałem, do smażalni mnie przyjęli,
na okrągło pracowałem..! Od Niedzieli do Niedzieli..!"
108. "Dziennie kilkanaście godzin przy patelni wystawałem…
Lecz, tu o zarobek chodzi więc na los nie narzekałem…"
109. "Jakoś się interes kręcił, można wyżyć wszak z patelni…
Ale różni są klienci - są spokojni, są bezczelni…"
110. "Mają różne wymagania, jedni milczą, inni krzyczą,
ktoś poczeka, ktoś pogania… Skrupulatnie resztę liczą…"
111. "Raz ktoś żądał, aby olej jak najbardziej był gorący…
Klient ma takową wolę, więc podgrzewam… - Lecz niechcący…"
112. "Rybę kładę za ogonek… Lecz wypadła mi ta flądra..!
Prysnął olej..! Cały członek poparzony..! No i jądra..!"
113. "I zaczęły się kłopoty... Zwykła flądra ich przyczyną..!
Owszem - zbiłem parę złotych, lecz rozstałem się z dziewczyną..!"
114. "Wkrótce bowiem mnie rzuciła, bo "takiego" mnie nie chciała..!
Jeszcze wstydu narobiła, bo gdzie mogła, rozgadała..!"
115. Marynarze spochmurnieli, bo poruszył czułą strunę,
chwilę w ciszy przesiedzieli… W lot pojęli ów frasunek…
116. Chrząknął któryś; "Taaak, koledzy, wiemy, iż niewdzięczne morze,
lecz żyjemy też w niewiedzy, że być może jeszcze gorzej..!"
117. "Bałtyk bywa też okrutny, ciężka rola smażalnika…"
A Kowalski dodał smutny; "Wyszła za mąż za celnika..!"
118. "Za celnika..?!!!!" - Aż zawrzało; TAKA dola cię spotkała,
a ta…(…) - jakby było mało, za łajdaka się wydała..?!"
119. Już tawerna w jednym krzyku; "Zakład mamy zakończony..!
Twoja forsa nieszczęśniku: boś NAJBARDZIEJ poraniony..!!!"
120. Bo nic rekin, ryba-piła… Strzeż się fląder, i to co dnia..!
By cię taka nie zraniła ani w sercu, ani w spodniach..!
121. Która z fląder jest groźniejsza, żywa, czy ta usmażona..?
Ta z patelni - najsmaczniejsza, lecz oścista jako żona..!
122. Któryż olej, drogie Majtki, bywa gorszy - kto odpowie..?
Nadmiar, co przepala majtki czy niedobór tegoż w głowie..?
123. Więc gdy czasem los okrutny ci przysporzy ambarasu,
nie rozpaczaj, nie bądź smutny..! Może ostrzegł cię ZAWCZASU..?!
124. Wiwat olej, okowita..! OLEJ pecha i niezdarność..!
Niechaj żyje i rozkwita... marynarska solidarność..!!!

No i jak..? Spodobało się wam..? Mam na myśli rzecz jasna treść, a nie formę lub literackie wartości owej ballady… Czyli co - "ujdzie w tłoku..?" A tak przy okazji - chciałbym wyrazić nadzieję, że Pan Mickiewicz wybaczy mi, iż posłużyłem się gatunkiem i formą jednej z jego ballad, biorąc sobie za wzór utwór pod tytułem; "Pani Twardowska" i tworząc z niego swoistego rodzaju pastisz. Bo cóż mu w końcu zależy, prawda..? Sądzę więc, iż nie miałby nic przeciwko temu, z radością przystałby na fakt, iż ktoś chcący skorzystać z pomysłów części jego twórczości "podepnie się" czasem pod jego formę, bo i tak tenże ktoś przenigdy mu nie dorówna, ale za to… ileż mu to sprawi uciechy..!
Wieszcz zatem przeciwko temu z pewnością by nie zaprotestował – natomiast, co do… Pani Twardowskiej..? Ufff… Tego to już nigdy nie wiadomo (wszak to kobieta!), ale… Od razu zaznaczam, iż "wszelkie podobieństwo do osób i zdarzeń, itd.…(…)…jest absolutnie niezamierzone i przypadkowe… " więc, byłbyż jakiś powód..? Sądzę jednak, iż ona również nie wyrazi wobec mnie żadnych pretensji, natomiast sam Pan Twardowski to i tak nie ma tu nic do gadania..! Jego zdanie bowiem w ogóle się tutaj nie liczy..! On to sobie może co najwyżej pokłaniać się turystom na bydgoskim rynku i pozdrawiać ich dwa razy dziennie, wyłażąc z podpisanym cyrografem w ręce z okna kamienicy, w której niegdyś zamieszkiwał, natomiast w sprawy marynarskiej braci niech się lepiej nie miesza..! Niechaj się od niej trzyma z daleka..! Albowiem, cóż to w ogóle za mężczyzna, który jeździ… na kogucie..?!?!? No, niechby jeździł statkiem (o właśnie..!), samolotem, na koniu, rowerem nawet (!), no rykszą chociażby..! Ale na kogucie..? Eeee taaam, przecież to obciach, no nie..? Jakiż to w ogóle budzi wśród nas szacunek, nieprawdaż..?

Dobrnęliśmy zatem do finału rozdziału o Colombo, zakończając go wprawdzie dość niekonwencjonalnie, w sposób jednak niezbyt tradycyjny, ale może taka odmiana ma właśnie swój urok? Kto wie? No i rzecz jasna możecie już odetchnąć z ulgą, gdyż na pewien czas od mojej grafomanii was uwalniam. A póki co - wynieśmy się wreszcie z tej Azji… Wracajmy do Ameryki - bo przecież tam zawsze jest znacznie ciekawiej...
Tym razem niechże będą to Karaiby…
louis
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Komentarze (0)
DODAJ KOMENTARZ
 
louis
louis
zwiedził 80.5% świata (161 państw)
Zasoby: 559 wpisów559 129 komentarzy129 1516 zdjęć1516 0 plików multimedialnych0
 
Moje podróżewięcej
03.05.2020 - 03.05.2020
 
 
02.05.2020 - 22.08.2020
 
 
26.04.2020 - 26.04.2020