Polska - Warszawa - Lotnisko Okęcie

No i jest..! Wreszcie jest..! Moje ostatnie lądowanie w tej podróży. Ufff, rzeczywiście aż trudno to sobie wyobrazić, ale to niestety prawda – w sumie aż siedem kolejnych lotów rejsowymi samolotami w jednej jedynej podróży, a do tego jeszcze kilkadziesiąt godzin bezczynnego „koczowania” na wszystkich lotniskach..! Uuuhhhh….
No cóż, przyznam zupełnie uczciwie, że wtedy to już naprawdę miałem niejakie trudności nawet z… dźwiganiem moich własnych walizek! Ot, byłem tym po prostu wykończony, ale… ja jestem dopiero w Warszawie, a przede mną wciąż jeszcze dodatkowa kilkugodzinna jazda do mojego rodzinnego miasta! Nie ma więc co się dziwić, że w wiozącej mnie do domu taksówce ja po prostu „padłem jak kawka” – całą tę drogę przespałem jak niemowlak. Jednakże…
Ano właśnie… Jednakże jestem wreszcie w moim własnym domu..! Cały kilkumiesięczny kontrakt jakoś przeżyłem, tę szatańską podróż również, więc… nic, tylko się cieszyć i korzystać z pełni zasłużonego urlopu, nieprawdaż..? No tak, oczywiście, że prawdaż, tylko że… już po dwóch miesiącach znowu mnie do roboty wezwano, więc zbyt długo w domciu tym razem nie zabawiłem…

No cóż, ale taki już jest los marynarzy, więc obrażać się na rzeczywistość prawa nie mamy, bowiem nikt nas do tego rodzaju pracy przecież nie zmuszał, czyż nie..? Wybraliśmy sobie tę „przyjemność” z własnej woli, toteż ewentualne pretensje na wypadek takowych właśnie koszmarnych podróży możemy mieć tylko i wyłącznie do siebie samych, ot co…
No ale… przynajmniej świat się zwiedziło i jest co powspominać, no nie..? A to nieustanne zmęczenie..? A niech je licho, i tyle..!
louis

Komentarze (0)