Geoblog.pl    louis    Podróże    Mauretania - Nouakchott    Mauretania - Nouakchott-2 (ostatni)
Zwiń mapę
2018
16
gru

Mauretania - Nouakchott-2 (ostatni)

 
Mauritania
Mauritania, Nouakchott
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 0 km
 
Odcinek drugi, zapraszam…

I na zakończenie pokuszę się jeszcze o opis pewnego drobnego, zabawnego "epizodziku", chociaż nie jestem całkowicie pewien czy uda mi się to w sposób właściwy "ubrać" w odpowiednie słowa, bowiem, jak za chwilę się okaże, nie jest to wcale takie łatwe. Zastanawiam się nawet czy w ogóle warto "mierzyć się” z tym zadaniem. Chodzi wszakże o to, iż jest to zdarzenie, które wymagałoby raczej "wizualizacji", niezłej pantomimy, a nie literackiego opisu, tak więc pewne utrudnienie jest, jednakże, choćby z samej ciekawości jak mi to w ogóle wyjdzie, popróbuję tej "zabawy". A może mi się uda i czytelnik jednak coś z tego zrozumie..?
Wyładunek powoli dobiegał końca i wieczorem mieliśmy już wychodzić w morze. Po kolacji kilka osób, które były po wachcie lub miały wolne (w tym także i ja) siedziało w mesie i "leniuchowało". Nie pamiętam już dokładnie co robiliśmy, może graliśmy w karty, a może były to zwykłe "pogaduchy", nieistotne zresztą… W pewnej chwili pojawił się nagle w drzwiach jakiś niski, ubrany w roboczy kombinezon Chińczyk. Spojrzeliśmy ciekawie na niego, a on najpierw skłonił się nisko, a potem przystąpił "do rzeczy"… To znaczy - zaczął pokazywać o co mu chodzi. Nie odezwał się on ani słowem (podczas całej swojej wizyty u nas!), a jedynie gestykulował.
Tu małe wyjaśnienie; akurat to niespecjalnie nas zdziwiło, bowiem Chińczycy mają to do siebie, że kiedy któryś z nich nie zna innego języka, oprócz rzecz jasna swego własnego, to w kontakcie z obcokrajowcami po prostu milczy. Uśmiecha się i milczy. Znani są zresztą z tego na całym świecie, że nie "strzępią" sobie języka nadaremnie, ani nie bełkoczą, kiedy i tak wiedzą, że nikt żadnego słowa z chińskiego nie zrozumie. Więc po prostu milczą i kiwają tylko głowami. Albo gestykulują…
No i właśnie… Ten przybysz zaczął swoją "przemowę" do nas, siedzących wygodnie na kanapkach, od znanego wszystkim nam gestu, czyli popukaniu się w piersi wskazującym palcem prawej ręki. A zatem, jak na razie wszystko rozumiemy. To było jasne jak słońce, bowiem skoro pokazał siebie, to był to oczywiście wyraz "ja". Ale potem, to już tak łatwo nie było, o nie. Ufff… Jak się więc mam do tego zabrać..? Ot, może po prostu "wypunktuję" te gesty..? Wiem, że to idiotyczne, ale przynajmniej jasne i klarowne - a zatem;
1 - Popukał wskazującym palcem prawej ręki w swoją pierś. (Już wiemy, że to znaczy; "ja")
2 - Uniósł prawą rękę z zaciśniętą w pięść dłonią ponad głowę i kilkakrotnie poruszał nią w pionie w tę i we w tę, w górę i w dół.
3 - Złożył obie dłonie do siebie, jak do pacierza, i kilkakrotnie poruszał w poziomie obiema rękoma w taki sposób, że złożone dłonie oddalały się i zbliżały do piersi w okolicach serca.
4 – Prawą dłonią z wysuniętym w dół wskazującym palcem (z resztą palców złożoną w pięść), poruszał kilkakrotnie w pionie, w dół i w górę - tak, jakby energicznie wskazywał coś będącego na podłodze.
5 - Znowu złożył obie dłonie jak do pacierza, trzymając je na wysokości serca, lecz tym razem już nimi nie poruszał, a jedynie kilkakrotnie nimi… zaklaskał..!
6 - Ponownie popukał wskazującym palcem prawej ręki w swoją pierś (znaczyło to chyba, że znowu miał na myśli wyraz "ja"..?). (Patrz punkt 1)
7 - I znowu prawą dłonią, z wysuniętym w dół wskazującym palcem (patrz punkt 4) pokazał na podłogę, lecz tym razem nie wykonywał już żadnych ruchów w pionie, ale był to zaledwie jeden, ale za to zamaszysty gest.
8 - Wysunął przed siebie lewą rękę, trzymając ją na wysokości piersi w taki sposób, że była ona zgięta w łokciu, zaś pięść dotykała okolic serca. W tym samym momencie dwoma palcami prawej dłoni, wskazującym i środkowym (reszta palców złożona), "kroczył" po swym lewym przedramieniu..! Znamy oczywiście ten gest – palce tworzą wówczas niby "nóżki", które "idą" w taki sposób jak w tej naszej polskiej dziecięcej rymowance; "idzie rak nieborak…" (Ufff… Przepraszam, ale staram się to jakoś oddać w sposób poruszający wyobraźnię)
9 - Wskazującymi palcami obu rąk "namalował" w powietrzu przed swoją twarzą kształt kwadracika lub prostokąta.
10 - Kilkakrotnie pokiwał głową w poziomie w lewo i w prawo, dokładnie w taki sam sposób w jaki kiwa się nią chcąc czemuś zaprzeczyć, z tą różnicą jedynie, iż owo kiwanie było jednak znacznie wolniejsze, nieco bardziej długotrwale i takie jakieś… "szersze na boki".
I na tym jego "przemowa" się zakończyła…
Znowu skłonił się nisko i grzecznie (a jakże!), złożył z powrotem ręce wzdłuż ciała i "zawiesił" na nas swój pytający wzrok, wyraźnie oczekując od nas jakiejś odpowiedzi na ten jego "pantomimiczny występ". Mieliśmy nawet wrażenie, że się nieco niecierpliwi, albowiem mocno zadarł w górę brwi, przekrzywił w bok swoją głowę i wodził swoimi oczętami po naszych twarzach.
No tak, "wszystko ładnie, wszystko pięknie", tylko co my biedni możemy na takie "dictum" począć..? Łatwo bowiem powiedzieć, że niby czeka na odpowiedź z naszej strony, ale, do cholery, co on takiego w ogóle do nas "mówił"..?! A wy..? Zrozumieliście coś z tego..? Jeśli nie, to gorąco polecam ponowną lekturę powyższych dziesięciu punktów, to może w końcu ktoś z was na to wpadnie. Bo my wówczas "ani w ząb", niestety. I pomyśleć – mimo aż tak wielkich starań z jego strony…
Patrzyliśmy więc tylko na niego jak na wariata, kiedy tak stał pokornie w drzwiach mesy i wgapiał się w nas pytająco. Aż jeden z nas dał mu w końcu jakoś do zrozumienia, że zupełnie nie wiemy o co mu chodzi, i że jeśli może, to niech… no, tego… niech zacznie jeszcze raz albo "powie" to w inny sposób, to może wówczas coś "złapiemy" i zorientujemy się w czym rzecz, z jakim interesem tu do nas zawitał.
Tak więc ów Chińczyk znowu skłonił się nisko (a jakże!) i ponownie rozpoczął całą powyższą dziesięciopunktową sekwencję gestów, z tym jednak, że teraz trwało to już znacznie krócej i tym razem robił to o wiele energiczniej i ze… zniecierpliwieniem..! (Przeczucie nas więc jednak nie myliło)
Ale znowu dajemy mu znaki, że my jednak "nie tego…", że "nie za bardzo…", i żeby, jeśli może, to jeszcze raz pokazał to "coś", co z taką zawziętością nam „opowiadał”, bo naprawdę nadal nie kojarzymy o co mu chodzi..! No to on ponownie rozpoczyna ową sekwencję, ale - przy bodajże trzecim czy czwartym jej punkcie - nagle wpadł chyba na jakiś rewelacyjny pomysł, bo przerwał raptownie swoją gestykulację, wkroczył śmiało do mesy, szybko odszukał wzrokiem stojący gdzieś w kącie telewizor i wskazując nań palcem energicznie dokończył swoją "przemowę", ograniczając się jednakże już tylko do dwóch ostatnich punktów swojej "pantomimicznej procedury", czyli do "namalowania" w powietrzu kwadracika (punkt nr 9) i pokiwania głową w zaprzeczających gestach (punkt nr 10). Ufff...
I wtedy dopiero coś wreszcie nam zaczęło świtać w głowach. To znaczy – facet wyraźnie prosi, abyśmy mu pozwolili pooglądać telewizję..!!! (No bo te kiwanie głową to przecież „oglądanie”..!) I po to właśnie tu przyszedł..! No dobra, teraz już wiemy, ale co w takim razie miała znaczyć cała ta uprzednia seria tych dziwacznych gestów - tego klaskania, pukania, "kroczenia" paluchami po przedramieniu, itp..? Ciekawe… Ale, teraz to my z kolei byliśmy zmuszeni do gestykulacji i "ręcznej przemowy" do niego, aby mu jakoś przekazać tę hiobową wieść, że niestety wszystkie jego wysiłki na nic, bowiem tutejszego mauretańskiego systemu telewizji na naszym polskim odbiorniku odebrać się nie da, więc; "Sorry, different system…" i z oglądania "nici"…
To zdanie; "Sorry, different system", to oczywiście napisałem jedynie umownie, bo ono w rzeczywistości wcale nie zostało wypowiedziane, to jasne, bo przecież nasz przemiły gość zdążył się już swoją angielszczyzną wykazać, dlatego też naszym przekazem był zaledwie gest bezradnego rozłożenia rąk. Tak więc, "pogadaliśmy sobie", nie ma co…
Pomimo wszystko nadal jednak byliśmy szalenie zaintrygowani, co też mogły oznaczać te "wyrazy" w tak namiętny sposób przez niego prezentowane, czyli te klaskania, pukania, "kroczenia" paluchami, itd., itp.… No tak, ale… jak niby mieliśmy się tego dowiedzieć? Przegrana sprawa, żadnych szans… Jednakże nagle przyszło do nas "zbawienie" w tej materii. To zbawienie miało postać kilku następnych Chińczyków, którzy wkrótce pojawili się na naszym statku, i to również w tym samym celu - chcieli pooglądać telewizję. A jeden z nich… mówił po angielsku..! Koślawo bo koślawo, ale mówił..!
Otworzyła się zatem nagle szansa dowiedzenia się, co też ów pierwszy przybysz miał na myśli, gdy "przemawiał" do nas używając tej całej dziesięciopunktowej procedury. Toteż zapytaliśmy go wprost (tego Chińczyka, który znał angielski) o co chodziło jego koledze, kiedy wykonywał te wszystkie najprzedziwniejsze gesty. I wiecie co się okazało? Uwaga, proszę się skupić – bo to naprawdę bardzo ciekawe! Facet przetłumaczył nam bowiem tę "gestykulacyjną przemowę" swojego kumpla (po uprzednim zapytaniu go o nią, rzecz jasna). Oto ona więc; "JA JESTEM Z TEGO HOLOWNIKA, KTÓRY DOPYCHAŁ WASZ STATEK PODCZAS MANEWRÓW DO NABRZEŻA, A TERAZ JA PRZYSZEDŁEM TUTAJ POOGLĄDAĆ TELEWIZJĘ…"
O Bożeee..! Ty widzisz tę naszą niegramotność i nie grzmisz? Jakież to przecież teraz proste i zrozumiałe..! Ale, ryknęliśmy wtedy takim śmiechem, że aż tych Chińczyków co nieco to zdziwiło, nie „podjęli oni bowiem tematu" i nie zawtórowali nam w tej ogólnej wesołości, na ich obliczach nie pojawiły się nawet najmniejsze ślady uśmiechów. No bo właściwie dlaczegóż to mieliby dzielić z nami naszą radość - cóż w tym w ogóle takiego śmiesznego..? Ot, kolega nie znał angielskiego, to po prostu starał się przekazać swoje myśli w inny sposób, z czego tu się zatem śmiać..???
No tak, ale – aby nie pozostawić nikogo z czytających te słowa bez wyjaśnienia, winien wam jestem dopowiedzenia reszty, żeby już wszystko było jasne i klarowne. W tym celu jednakże zmuszony jestem "zabawić" się (niemal tak jak w szkole) w "gramatyczny i logiczny rozbiór zdania", bowiem wtedy dopiero wszystko będzie zrozumiale, zgoda? Zatem zaczynamy…
„JA…" - Pukanie palcem we własną pierś (czyli punkt nr 1), to proste… - "…JESTEM Z HOLOWNIKA…" - Ręka wykonująca pionowy ruch symbolizujący… parowy gwizdek na holowniku..! (Punkt nr 2) O rany, ale z nas głupole..! No przecież to jasne, jak w ogóle można się było tego nie domyślić..? Wszak to zupełnie tak samo jak w naszych lokomotywach, tam też są takie parowe gwizdki…
„…KTÓRY DOPYCHAŁ…" - Aaaaa, to te dłonie złożone jak do modlitwy (punkt nr 3), poruszające się w wyraźnie "dopychający" sposób w tę i we w tę na wysokości piersi..! No tak, teraz to już proste jak drut, że też na to nie wpadliśmy..!
„…WASZ STATEK…" - Jasne jak słońce, no przecież pokazywał energicznie na podłogę..! (Czyli punkt nr 4)
„…DO NABRZEŻA…" - A więc to stąd te klaskanie..?! Ależ z nas niemoty, zupełnie pozbawione wyobraźni..! No przecież, np. lewa dłoń to statek a prawa to po prostu keja..! Ponownie więc wszystko jasne, bowiem klaskanie to po prostu przybijanie statku do nabrzeża..! Ufff… (Punkt nr 5)
„…A TERAZ JA…" - Eeee, łatwizna, przecież wskazywał siebie… (Punkt nr 6)
„…PRZYSZEDŁEM…" - Ależ z nas palanty..! "Idzie rak nieborak, jak uszczypnie będzie znak." (Pamiętacie punkt nr 8..?) Takie to proste a my… "ani w ząb"..?
„…TUTAJ…" - Znowu prościzna..! (Punkt nr 7) Wszakże wyraźnie pokazał podłogę w naszej mesie i to w sposób zamaszysty..! Przepraszam, że mi się nieco pomieszała kolejność punktów w tejże sekwencji, ale byłem jednak do tego zmuszony, bo wynika to chyba z faktu, iż "tłumacząc" z chińskiego na "nasze" nie bierze się przecież pod uwagę zawiłości zasad gramatycznych tego języka, które z pewnością są nieco odmienne od naszych…
„…TELEWIZJĘ." - No tak, to punkt nr 9..! Ale to już rzeczywiście było łatwiejsze, bowiem wówczas, kiedy ów Chińczyk zmagał się z naszą niewiedzą, to przecież pokazał w końcu ten telewizor znajdujący się w mesie. Czyli, ten "kwadracik w powietrzu" to po prostu ekran i tyle..! I nad czym tu się głowić..? Ponownie coś zamieszałem z tą kolejnością - tym razem jednak inna jest sekwencja wyrazów w polskim tłumaczeniu (patrz wyżej) w stosunku do ich "pantomimicznych" odpowiedników, ale to chyba również wynika z podobnych przyczyn, które opisałem powyżej, czyli tych "zawiłości" właśnie…
„…POOGLĄDAĆ…" - Przecież to punkt nr 10..!!! Ależ to teraz jasne i zrozumiałe..!
Tylko, skąd ta przedziwna paralela myślowa..?! Porównywać oglądanie telewizji do zaprzeczającego kiwania głową w tę i we w tę na boki..? To już nie lepiej by było po prostu poprzewracać oczyma w lewo i w prawo symbolizując śledzenie ekranu lub czytanie tekstu, głowę zaś wtedy trzymać nieruchomo..? No bo wtedy to już NA PEWNO byśmy od razu wpadli na to, o co mu w tym wszystkim chodziło..! Wszak, czy widział ktoś z was kiedyś kogokolwiek nieustannie wiercącego głową podczas oglądania TV..? Eeeech, ci Chińczycy… Kto by ich tam "rozgryzł"..? A już zwłaszcza tych… "afrykańskich"…
No i na tym skończyła się nasza wizyta w Mauretanii. Po tym spotkaniu z Chińczykami w naszej mesie, już po około dwóch godzinach wychodziliśmy w morze.

No tak, pora już na kolejne nasze przenosiny w czasie i w przestrzeni, ale dokąd..? Mam pewną, sądzę, iż bardzo adekwatną do powyższej sytuacji propozycję. Mianowicie, skoro już przyszło nam zetknąć się z obywatelami Państwa Środka, to może teraz po prostu wyjdziemy im na spotkanie w ich własnej ojczyźnie, prawda? Myślę, iż pomysł ten jest dobry, zatem w następnym rozdziale „ odwiedzimy” miejsce, które uznane jest za rzekomo najatrakcyjniejsze w tym rejonie (jak dla kogo), a mianowicie do Hong Kongu…
louis
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Komentarze (0)
DODAJ KOMENTARZ
 
louis
louis
zwiedził 80.5% świata (161 państw)
Zasoby: 559 wpisów559 129 komentarzy129 1516 zdjęć1516 0 plików multimedialnych0
 
Moje podróżewięcej
03.05.2020 - 03.05.2020
 
 
02.05.2020 - 22.08.2020
 
 
26.04.2020 - 26.04.2020