Tym razem trochę gadżetów przywiezionych od naszych wschodnich sąsiadów, OK..?
Fotki 1, 2, 3 i 4 – myślicie, że tzw. „baby w babach”, czyli popularne matrioszki są związane tylko i wyłącznie z kulturą i rękodziełem rosyjskim? Nic bardziej błędnego, bowiem na Białorusi jest takich wyrobów równie wiele, a te na fotkach pochodzą z Grodna. Wykonane doskonale, wręcz misternie. Dla porównania ich rozmiarów na ostatnim zdjęciu umieściłem standardowe pudełko zapałek. Maciupeńkie, prawda?
Fotki 5 i 6 – ta odznaka to po prostu… logo ukraińskiej Szkoły Morskiej, przypinane do studenckich mundurów. Dostałem to od mojego kolegi z Żytomierza, który był absolwentem właśnie tej uczelni.
Fotka 7 – ceramiczny róg… na wódkę z Ukrainy. Wyrób wręcz koszmarnie kiczowaty i tandetny, ale… podobno całkiem popularny podczas suto zakrapianych biesiad na tamtejszych wioskach.
Fotki 8 i 9 – ceramiczna figurka z Połtawy. Sam nie wiem ki czort – popielniczka może?
Fotki 10 i 11 – ręcznie wykonana laleczka z Leningradu. Też kiczowata, ale… w sumie nawet sympatyczny wyrób. A kosztowała mnie tyle… co nic.
Fotki 12 i 13 – i znowu matrioszki, ale tym razem… z Litwy. Konkretnie z Kowna. Wykonanie paskudne, niewypolerowane drewno, kiepskie kolory i tylko 3 baby, o!
Fotki 14 i 15 – gliniany dzwoneczek zawieszany na szyi pasącej się krowy. Rosyjski, prosty aż do bólu, wręcz prymitywny. Ale dzwoni.
Fotka 16 – też dzwonek dla pasącego się bydła, ale z Łotwy. Całkiem całkiem…
I to by było na tyle…
louis