Geoblog.pl    louis    Podróże    Tanzania - Zanzibar    Tanzania - Zanzibar-2
Zwiń mapę
2018
09
wrz

Tanzania - Zanzibar-2

 
Tanzania
Tanzania, Zanzibar
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 0 km
 
Do portu weszliśmy, zacumowaliśmy i...

Zaraz po Wejściowej Odprawie zaczyna się wyładunek kontenerów z cementem i ryżem, a my zaczynamy ciekawie się dookoła rozglądać..? I co widzimy..? Otóż, miasto Zanzibar, a zwłaszcza jego najstarsza część, tzw. „Stone Town” (Kamienne Miasto oczywiście) rozlokowało się na południowo-zachodnim wybrzeżu wyspy o tej samej nazwie, a jego zabudowania dochodzą tutaj aż do samego oceanu.
Tak – i to w sensie dosłownym, bowiem w wielu miejscach stojące tu pierzeje domów znajdują się aż tak blisko brzegu, że prawie się z nim stykają, więc tu i ówdzie jest nawet tak, że na jakąkolwiek plażę miejsca w ogóle zabrakło. Plaże te są tu zresztą wcale do rzeczy, to nie są tylko zwykłe kamienne brzegi, ale w większości piaszczyste skrawki terenu – owszem, częstokroć bardzo wąskie, ale dzięki temu wyglądają one wszystkie niezwykle oryginalnie. Krótko mówiąc, wyglądają bardzo zachęcająco, a jeszcze w dodatku wciąż są tętniące życiem mieszkańców tego miasta i turystów.
Tak, to prawda, bowiem tubylcy zagospodarowali tu nieomal każdy skrawek znajdującego się w granicach miasta wybrzeża bardzo sensownie, lokując tam długi szereg bardzo przytulnych knajp i restauracji (i wszystkie mają w sobie to coś – czyli „duszę” – tutaj tych wrednych niklowanych barów się nie uświadczy), a jeszcze dodatkowo znajdująca się najbliżej najstarszej historycznej części Zanzibaru (czyli tego Kamiennego Miasta) plaża jest wręcz wymarzonym miejscem wieczornych spacerów i spotkań mieszkańców oraz bardzo licznych tutaj (oj tak) zagranicznych turystów – głównie Europejczyków.
Na tej plaży bowiem – którą dla lepszej orientacji w naszych rozmowach ochrzciliśmy Plażą Miejską – znajdowała się ogromna liczba najrozmaitszych przewoźnych garkuchni i przenośnych grillów (a było tam tego ponad sto! Serio, w niczym nie przesadzam, wierzcie mi), nic dziwnego zatem, że wieczorne życie tego szczególnego miasta koncentrowało się z reguły właśnie w tym miejscu.
A dlaczego nazwałem to miasto „szczególnym”..? – zapytacie natychmiast. Ha, doskonałe pytanie! Moi drodzy - a dlatego, że ono w istocie JEST szczególnym, bez dwóch zdań. Jeśli więc dotychczas jeszcze tego nie wiecie, to to, co w najbliższych akapitach przeczytacie z całą pewnością was zaskoczy. Podejrzewam nawet, że bardzo! Nie wierzycie..? To poczytajcie…
Otóż, wyobraźcie sobie, że wyspa Zanzibar została skolonializowana już na początku wieku dziesiątego – a zatem, aż ponad tysiąc lat temu! (Proszę zauważyć - szybko porównując to z naszym krajem – to przecież czasy Piasta Kołodzieja, naszego Mieszka Pierwszego jeszcze nawet na świecie nie było!) I już wówczas, wraz ze wspomnianym procesem kolonizacji zaczęły się tworzyć zalążki tutejszego Kamiennego Miasta, powstawały już pierwsze budowle i domy przybywających tu osadników!
Lecz, pomyślałby kto: „oj, wielkie mi rzeczy! Wszakże tuż obok jest stały ląd Afryki, więc cóż niby szczególnego w tym, że już tak wcześnie tę wyspę kolonializowano? Toż ludzi tam na pewno nie brakowało!” Odpowiadam zatem: no tak, ale ci pierwsi osadnicy na Zanzibarze to… wcale nie byli przybysze z Afryki! Tymi kolonizatorami byli żeglarze z Półwyspu Arabskiego i z Persji! Tak tak – to byli Persowie, zamieszkujący tereny obecnego Iranu oraz Arabowie z Omanu!
A proszę natychmiast zwrócić uwagę na fakt, że przecież odległość tych ziem od Zanzibaru to około 2 tysiące mil morskich! I to wcale nie ogranicza się jedynie do tych ziem, które leżą najbliżej samej Afryki, bo przecież wybrzeża ówczesnej Persji były jeszcze znacznie dalej!
Wyobraźcie więc sobie, moi kochani, ten ogromny dystans – wszak to około 4 tysiące kilometrów! No i co z tego..? – zapytacie. Jak to co..?! – od razu na was wrzasnę – No przecież już w DZIESIĄTYM wieku te azjatyckie narody zdolne były zbudować statki, które mogły przebyć aż tak ogromną oceaniczną przestrzeń, dokonując potem odkryć, o których nawet nam się nie śniło! Bo cóż w tym samym czasie czyniła Europa, ze swym najpotężniej wówczas rozwiniętym cywilizacyjnie Rzymem na czele..? No cóż, odpowiedzcie sobie sami, bo przecież akurat to wszyscy jeszcze doskonale pamiętamy – toż u nas jeszcze wtedy wciąż wierzono w jakąś mitologiczną Atlantydę!
No niestety, Europa była wówczas jeszcze bardzo daleko w tyle za Azjatami. Ba, my przecież wciąż jesteśmy zafascynowani wyczynami Krzysztofa Kolumba, którego tak de facto nadal uznajemy za PIERWSZEGO poważnego podróżnika i odkrywcę (nawet i o „własnych” Wikingach zapominając!), gdy tymczasem jego pierwsza wyprawa do Ameryki (o sorry, do Indii oczywiście, bo przecież nawet kiedy już umierał, to wciąż jeszcze nie był całkiem pewien tego, czy są to Wschodnie Indie, czy jednak jakiś nowy ląd!) miała miejsce dopiero POD KONIEC WIEKU PIĘTNASTEGO!
Proszę więc łaskawie zauważyć – wszakże to jest aż ponad 500 lat różnicy w czasie! Tak tak, aż o całe pięć wieków wcześniej od Kolumba ludy z okolic Zatoki Perskiej dokonywały aż tak niezmiernie dalekich śmiałych wypraw morskich, ale oczywiście nasza zarozumiała Europa nawet o tym nie wiedziała!
No i oczywiście zauważcie jeszcze jedną szalenie istotną rzecz – mianowicie, właśnie te odległości. Przecież Kolumb w każdej ze swoich kolejnych czterech wypraw przebywał dystans co najwyżej dwukrotnie większy od tych żeglarzy z Oceanu Indyjskiego, ale… jakżeż inne to już były czasy! A zatem, tak w sumie te pierwsze dokonania naszych europejskich odkrywców w porównaniu ze skalą tych z okresu dziesiątego wieku (przypominam, to są czasy naszych pierwszych Piastów) w basenie Morza Arabskiego i Oceanu Indyjskiego wydają się wręcz żałośnie małe!
No tak, ale cóż nas – Europejczyków – kiedykolwiek obchodził tamten świat, prawda? Chyba tylko wtedy, kiedy można go było… złupić, czyż nie..? Bo my przecież zawsze wiedzieliśmy swoje – i oczywiście… tak samo jest z tym aż po dziś dzień. Wszakże dla nas Kolumb i inni nadal są i już na zawsze będą Wielcy, a ci w większości bezimienni żeglarze z Persji i z Omanu już od dawna z kart światowej Historii zniknęli. Ba, jeżeli w ogóle kiedykolwiek się na nie dostali!
Jednakże ich ówczesne dokonania były wręcz imponujące. Ot, wystarczy bowiem spojrzeć na ów Zanzibar, w którym właśnie przebywamy, aby się w pełni o tym przekonać. Bo oczywiście nie chodzi tu już tylko o dokonania samych żeglarzy, bynajmniej, ale i także przybyłych tutaj wraz z nimi z tamtych odległych krain osadników, którzy później te ziemie zagospodarowywali.
Zatem pora na następne dla was zaskoczenie (piszę „następne”, bo jak mniemam, tamta opowieść o arabskich i perskich podróżnikach i ich podbojach już w X wieku na pewno was zdumiała, czyż nie?). Otóż, już wówczas zaczęły tu powstawać pierwsze zorganizowane plantacje palm kokosowych i goździków (przypraw oczywiście, a nie tych naszych niegdysiejszych kwiatków „ku czci”), podczas gdy w tym samym okresie Historia Europy była... no gdzie..?
Owszem, jej Południe z Rzymem i Grecją na czele akurat pod tym względem rozwinęło się całkiem dobrze, ale już jej centralna część oraz Północ, to przecież wciąż były prowincje pełne prymitywnych metod gospodarowania – tu kwitło głównie samo zbieractwo, łowiectwo i rybołówstwo. Tak tak – w porównaniu do ówczesnego Zanzibaru mieszkańcy naszych ziem byli tylko dzikusami! Ale cóż, pozwólcie, że już dalej tego tematu rozwijać nie będę...
A zatem, jak sami widzicie, przyjechaliśmy w miejsce rzeczywiście szczególne, prawda..? Wszak naprawdę rzadko który rejon tego lądu może się poszczycić aż tak bogatą historią, której początki zresztą sięgają okresu aż tak bardzo odległego w czasie. Samego Egiptu przy tych porównaniach w ogóle pod uwagę nie biorę, bowiem akurat z nim sprawa jest jasna – z jego historią żaden inny zakątek Czarnego Lądu równać się przecież nie może, to aż nazbyt oczywiste.
Ale Zanzibar i jego okolice..? Owszem, to nie Egipt, ale jednak nawet i ten „zaledwie” X wiek już robi wrażenie, zważywszy na rejon świata, o którym aktualnie mówimy. A już zwłaszcza dlatego, że zaranie tych dziejów jest przecież ściśle powiązane z historią ludów przybyłych tutaj drogą morską z aż tak daleka. Wprost niewiarygodne.
Jednakże cóż było dalej..? Otóż, zarówno Arabowie, jak i Persowie dość szybko się dogadali – we wzajemnym zresztą dobrze pojętym interesie – tworząc na terytorium wyspy Zanzibar, sąsiedniej Pemby oraz na bezpośrednio nad oceanem położonymi ziemiami dzisiejszej Kenii i Tanzanii, wspólne państwo o nazwie Kilwa, które – skutecznie kontrolując wszelki handel w tym rejonie naszego globu – przetrwało aż ponad trzy wieki. No cóż, jak dla mnie to bardzo ciekawe, zaś dla niektórych zapewne nawet zadziwiające...
Potem, kiedy nastała już epoka tzw. Wielkich Odkryć Geograficznych i na wszelkich morzach i oceanach świata panoszyli się już wyłącznie sami Europejczycy, wyspa Zanzibar dostała się w ręce Portugalczyków, a było to w roku 1505. Ich dominacja tutaj trwała aż do samego końca wieku XVII-go, kiedy to w roku 1698 Zanzibar stał się już oficjalnie częścią... Sułtanatu Omanu. Tak tak, wyspa ta włączona została w granice państwa odległego aż o 2 tysiące mil morskich, a jeszcze w dodatku sam Sułtan na początku XIX-go przeniósł z azjatyckiego Muskat swoją główną siedzibę właśnie tutaj – do Kamiennego Miasta w Zanzibarze.
Pod koniec tego wieku z kolei, dokładnie było to w roku 1886, kontrolę nad wyspą przejęła Wielka Brytania, choć jednocześnie wciąż największe tutaj wpływy mieli jednak miejscowi Sułtanowie, co doprowadziło do dość szczególnego rodzaju sytuacji – niezbyt korzystnej dla nikogo dwuwładzy, zwłaszcza że jeszcze dodatkowo w tym samym czasie roszczenia do Zanzibaru zgłaszali... Niemcy!
Tak, oni również bardzo mocno się w sprawy tego rejonu wówczas angażowali, będąc w tym okresie absolutnym suwerenem pobliskiej Tanganiki. Nic dziwnego zatem, że leżąca od niej wręcz w zasięgu wzroku wyspa była także obiektem ich zainteresowania.
Ale na szczęście do żadnej wojny pomiędzy tymi krajami akurat wtedy nie doszło, bowiem bardzo szybko niemiecki Cesarz dogadał się w tej sprawie z angielskim Królem... „wyhandlowując” od niego - a stało się to w roku 1890 - w zamian za całkowitą rezygnację z pretensji do Zanzibaru, małą wysepkę na Morzu Północnym o nazwie Helgoland. Ciekawy interes, prawda..?
Tak na marginesie dodam, iż ta niewielka europejska wysepka nazywana jest częstokroć „wyspą ptaków”, jako że stanowi dla wielu ich wędrownych gatunków doskonałe miejsce do odpoczynku na trasach ich przelotów, co zresztą w istocie jest dość łatwo ze statków zauważalne, kiedy żeglując w kierunku zachodnich wybrzeży Danii w niedalekiej od niej odległości się przepływa. Ten skraweczek lądu bowiem nieomal zawsze jest morskim ptactwem wręcz „oblepiony”. Jednakże wystarczy już tej „ptasiej” dygresji – czym prędzej powracajmy do naszego afrykańskiego tematu.
W czasach nam już współczesnych natomiast, polityczne zmiany na tej wyspie doznały wprost „kosmicznego przypieszenia”. Bo proszę zauważyć – 10 Grudnia 1963 roku Zanzibar uzyskuje niepodległość i wraz z pobliską Pembą tworzy zupełnie niezależne państwo. Ale już po zaledwie miesiącu (toż nawet nowej nazwy dla tego kraiku jeszcze nie zdążono wymyślić!), dnia 12 Stycznia roku 1964, wybucha krwawe powstanie przeciwko panującemu tutaj Sułtanowi, którego szybko obalono i... proklamowano w miejsce tejże dziwacznej państwowej „efemerydy” z kolei... Republikę Zanzibaru i Pemby.
Ale Republika ta również zbytniego szczęścia do swojego losu nie miała, bowiem przetrwała tylko około 2 i pół miesiąca (!), ponieważ już 26 Kwietnia zdecydowano się jednak na utworzenie jednego wspólnego państwa wraz z sąsiednią Tanganiką. O, i tak właśnie powstała dzisiejsza Tanzania, nazwana w taki sposób zresztą z prostego powodu – ot, TANganika + ZANzibar, to... TANZANia i już! Bo tak po prostu było dla wszystkich stron najsprawiedliwiej.
No i na koniec tego wątku godzi się jeszcze napisać kilka zdań o najczarniejszej karcie z „Księgi Historii” tego miejsca, czyli – jak już się domyślacie – o niewolnictwie. No niestety, ale to właśnie Zanzibar był przez wiele wieków nieformalnym centrum tego strasznego procederu w tym rejonie świata. To właśnie tutaj odbywały się największe targi niewolników, sprowadzanych ze wszystkich najbliższych okolic kontynentalnej części Afryki, i to właśnie z lukratywnego handlu tym „czarnym żywym towarem” ta wyspa czerpała swoje największe korzyści. Tak, niestety, ale niezwykle mocno trzeba podkreślić, że.. tak właściwie, to Zanzibar zakwitł właśnie „dzięki” tym przeklętym praktykom!
Tak więc, przyglądając się z bliska tym wszystkim zachowanym tu jeszcze zabytkom Kamiennego Miasta, wciąż powinno się właśnie o tym pamiętać, zwłaszcza że nieomal namacalnie w tym miejscu się to „wyczuwa”. Tak, bo taka swoista aura tu panuje. Te otaczające część miasta stare kamienne mury wydają się bardzo ponure, są oczywiście pełne majestatu, ale i także jakieś „tchnącej” z nich grozy i niestety doskonale pasują do wizerunku miasta wyrosłego niegdyś na ludzkiej krzywdzie.
Wiem wiem, w tym co teraz napisałem jest w istocie niezmiernie dużo patosu, ale… po prostu nie mogłem się powstrzymać. Ot, tak jakoś mi to wyszło. Jednakże pomimo tej strasznej przeszłości tego miejsca pozwólcie, że niniejsze akapity będą… pierwszymi i jednocześnie już ostatnimi dotyczącymi spraw związanych z odbywającym się tu kiedyś wielkim handlem niewolników. Bo to wszystko już dawno minęło, więc nie powiniśmy raczej zbytnio się już w ten temat zagłębiać. A zatem solennie obiecuję, że tego problemu w tym rozdziale poruszać już nie będę.
Ufff, ależ się tego wszystkiego naskrobałem! Ale teraz przynajmniej już wiecie, że Zanzibar jest w istocie miejscem szczególnym, nieprawdaż..? Świetne geograficzne położenie, przebogata historia, wiele znacząca w świecie Kultura, będąca dziś mieszanką tradycji zarówno afrykańskiej, arabskiej, perskiej i europejskiej, jak i również indyjskiej oraz tej pochodzącej z Dalekiego Wschodu Azji (ależ tygielek, no nie?) – czegóż więc można chcieć więcej, aby stać się wielce pożądanym celem ogromnej liczby przybywających tu z całego świata turystów..?
Dlatego też właśnie ich jest tutaj dość sporo, w dodatku przyjmowani są tu zawsze niezwykle serdecznie i po przyjacielsku. Tak, to prawda, bowiem dzisiejszy Zanzibar jest dla przybyszów bardzo gościnny, otwarty i życzliwy, o czym zresztą już niebawem sam na własne oczy mogłem się przekonać.

A zatem przyszedł już chyba czas na naszą pierwszą wycieczkę do tego miasta, nieprawdaż..? Oj tak, prawdaż, toteż czym prędzej zapraszam was teraz do lektury odcinka następnego...
louis
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Komentarze (2)
DODAJ KOMENTARZ
jowa31
jowa31 - 2018-09-11 00:37
no sorry, ale przed Kolumbem (niektórzy twierdzą, że to syn "naszego" Warneńczyka, który nie zginął pod Warną) był jeszcze Marco Polo. Co prawda na wschodzie, a nie na zachodzie.
 
louis
louis - 2018-09-12 21:30
Do jowa31
Tak, chylę czoła przed pańską czujnością, jednakże ja podkreślałem jedynie wartość ówczesnych dokonań podróżniczych tylko i wyłacznie od strony morza. Zatem przede wzystkim żeglarskich.
Pozdrawiam
louis
 
 
louis
louis
zwiedził 80.5% świata (161 państw)
Zasoby: 559 wpisów559 129 komentarzy129 1516 zdjęć1516 0 plików multimedialnych0
 
Moje podróżewięcej
03.05.2020 - 03.05.2020
 
 
02.05.2020 - 22.08.2020
 
 
26.04.2020 - 26.04.2020