Geoblog.pl    louis    Podróże    Brazylia - Amazonka, Manaus    Brazylia - Manaus-4
Zwiń mapę
2018
18
wrz

Brazylia - Manaus-4

 
Brazylia
Brazylia, Manaus
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 0 km
 
Odcinek czwarty, jedziemy dalej...

A zatem, podsumowując… Wiesz już, Mój Drogi Czytelniku (Czytelniczko tym razem nie!), że kiedy w takim lokalu jakaś miejscowa „panienoczka” na twojej drodze się napatoczy i ci się do stoliczka przysiądzie, to koniecznie powinieneś coś jej na swój rachunek do picia zamówić (powinieneś i już! No chyba że zamiast za mariaka chcesz być uważany za dziada!), a potem ewentualnie „się określić” jakie masz wobec tego wieczoru oczekiwania.
Ot, po prostu, gadasz prosto z mostu: czy przyszedłeś tu jedynie sobie popić, posiedzieć i posłuchać muzyki, czy też może dodatkowo jeszcze trochę w nocy „na górze” poszaleć. Bo jeśli tak, to… „pełna gotowość”! Do usług, najdroższy kliencie!
A jeśli nie, to postaw coś do popitki, pogadamy sobie „o starych Brazylijczykach”, a co będzie dalej, to się jeszcze później zobaczy. Bo przecież nigdy nic nie wiadomo, prawda..? Alkohol zacznie w miarę upływu czasu coraz to bardziej „wyłączać” rozsądek, więc ci słabsi bardzo szybko mogą się złamać i jednak „na górę” swą towarzyszkę zaprosić. Ot, takie są po prostu „prawa marynarskiego buszu” i już niczego w tej materii zmienić się nie da. Ba, nawet nikt tego nie próbuje. Wszystko jasne..? Nnno..!
A tak przy okazji, małe wyjaśnienie – otóż, w tego rodzaju knajpach zawsze używamy właśnie takiego określenia: „na górze”, jeśli chodzi o umiejscowienie zacisznych pokoików „na dalszy ciąg” wieczoru i nocy, jako że z reguły właśnie gdzieś na pięterkach są one urządzone. Ale jeśli nawet w niektórych lokalach są takowe przytulne „pokoiki na godziny” gdzieś indziej, na przykład w jakiejś oficynie, stojącym nieopodal hoteliku lub w przyknajpianym ogródku (ba, nawet i w piwniczkach!), to my i tak niezmiennie mawiamy „iść na górę”. Czy znowu wszystko jasne..? Zatem, skoro instruktaż już udzielony, czytajmy dalej…
Ufff, moi drodzy, ależ wam wykładzik „w tym temacie” palnąłem! O kurde, dopiero teraz się zorientowałem. Siedzę tak sobie bowiem przy klawiaturze komputerka, wystukuję na niej swoje aktualne myśli, czas sobie grzecznie płynie i... popatrzcie no tylko co się z tego nagle porodziło! Toż to wykład iście uniwersytecki, na pełne dwie strony! A jak podejrzewam, zapewne to jeszcze nie koniec, bo w tym rozdziale na pewno mnie jakiś czort znowu podkusi, ażeby jeszcze z parę akapitów do tego dorzucić! Ach, to moje wręcz nieokiełznane gadulstwo, czy ja się kiedykolwiek z tego wyleczę?
Ba, i jeszcze w dodatku mam wrażenie, że się powtarzam, bo chyba już kiedyś dokładnie na ten sam temat przy okazji jakiegoś innego południowoamerykańskiego portu coś podobnego pisałem, czyż nie? A może nawet już i ze dwa, trzy razy..? Ot, naprawdę nie chce mi się teraz szperać w poszczególnych rozdziałach, aby się o tym przekonać, ale jeśli nawet tak było, to... chyba tym lepiej, nieprawdaż? Tak, bo przynajmniej ową wiedzę raz a dobrze sobie przyswoicie. A zatem, na czas jakiejś ewentualnej kolejnej wyprawy do Brazylii „w poszukiwaniu prawdziwych źródeł Amazonki”, będzie jak znalazł. Ot, co...
„No dobra – powiecie więc w tym momencie, moi mili – pomęczyłeś nas trochę, drogi autorze niniejszych słów, dzielnie to przetrzymaliśmy, ale... teraz już dajże wreszcie choć tę garstkę szczegółów dotyczących tej waszej wizyty w tym lokalu! No, piszże w końcu jak to było, bo przecież pękamy już z ciekawości..! No bo ile można czekać..?!” Cóż, skoro czujecie się teraz przeze mnie tym powyższym nadmiarem „tekstu wstępnego” nieco dręczeni, skoro macie poczucie bycia przetrzymywanymi w niepewności, to... już pędzę wam naprzeciw i czym prędzej wznawiam dalszy ciąg mej opowieści.
A zatem rozsiedliśmy się wygodnie przy trzech dużych sąsiednich stolikach (rety, ależ nas wtedy tam było! Jeszcze nigdy przedtem, aż do chwili obecnej, nie byłem w żadnym lokalu w aż tak licznym gronie kolegów z tego samego statku..!), podosiadało się do nas te kilkanaście wspomnianych już wcześniej miejscowych „piękności nocy” (co ciekawe, był ich zresztą „cały świata przekrój i przegląd”, bowiem były pośród nich i czarno-, i biało-, i żółto-, a i także czerwonoskóre – tak, były też dwie Indianki, wielkie zresztą jak cholera, ze 185 centymetrów wzrostu każda!), którym to towarzyszkom naszego wspólnego wieczoru solidarnie pozamawialiśmy poproszone (czytaj: zażądane) przez nie drinki, rozpoczynając naszą wesołą biesiadkę.
Wielu z nas (w tym także i ja! Możecie mi wierzyć na słowo!) natychmiast, już na samym wstępie „samookreśliło się” – czyli lojalnie (w ramach tzw. „akcji uprzedzającej”) wyjaśniło swoim sąsiadkom przy stole, iż naszym dzisiejszym celem jest jedynie zabawa przy muzyce i piwie oraz oczywiście skorzystanie z wizualnych dobrodziejstw mających tu wkrótce nastąpić „przyrurnych tańcowań” (czy może jednak „przyrurowych”?), ale nic a nic więcej – a zatem jakiekolwiek „podchody” z ich strony, aby namówić nas do ewentualnego „dalszego nocnego ciągu” w naszym wypadku dzisiaj będą bezcelowe.
No owszem, wszelkich niepisanych zasad postępowania wobec was, drogie panie, grzecznie przestrzegać będziemy – a tak, bo w naszej załodze żadnych niewydarzonych osobników z wężem w kieszeni zdecydowanie brak, a jużci! – toteż „zamawiajta sobie na nasz rachunek wszystko co chceta” i rzecz jasna dotrzymujcie nam kompanii w zabawie, ale jeśli w międzyczasie trafi się wam jakiś lepszy klient (lepszy, bo „na dłużej”!), to oczywiście śmiało i bez żadnych krępacji możecie się do jego stolika przenieść. Ta sprawa jest bowiem dla wszystkich z nas jasna jak słońce nad Waszą Piękną Amazonką – my dziady nie są, więc drinków, oczywiście w rozsądnych ilościach, na pewno wam nie zabraknie.
No chyba że... O właśnie... I tu pora na kolejne konieczne wyjaśnienie z mojej strony, moi drodzy, choć oczywiście również podejrzewam, iż tę sprawę kiedyś w którymś z poprzednich „południowoamerykańskich” rozdziałów już poruszałem. Do rzeczy jednak...
Otóż, drogie panienki, jeśli bierzecie, jak same powiadacie, 30 dolców za całą nockę (tak, bo akurat tyle każda z nich zadeklarowała „za ewentualność”, gdyby ktoś z nas iść „gdzieś na górę” jednak zechciał), to przecież dla was nie stanowi to żadnej różnicy gdzie będziecie tę noc spędzać, jeśli już i tak te 30 baksów do rączki dostaniecie, czyż nie..? Wszakże to jest uczciwie i jasno określona cena za towarzystwo, więc jeżeli się zapłaci, to tak czy siak już MUSIMY być razem, nieprawdaż..? A że posiedzimy sobie tutaj przy stole jedynie przy szklanicach bez wyprawy „na górę”, to przecież... dla was nawet lepiej, czyż nie..?! Wszak oszczędzacie w ten sposób swoją „energię”, a i „wysiłek” mniejszy, no nie..? Nnnno tak!
Tak więc – ot, po prostu – ja zapłacę tobie, droga koleżanko (zauważcie jak chytrze przeszedłem nagle z liczby mnogiej na pojedynczą!), żądaną przez ciebie kwotę za to „co by było gdybym chciał”, czyli za coś, z czego dobrowolnie rezygnuję (chociaż, tak patrząc na ciebie dziewucho, to jednak... ufff, nieco żal! No tak, ale mam w moim kraju kochaną żonę, wobec której chcę być uczciwy, i tyle). Jednakże kupionego w ten sposób twojego czasu to z kolei odpuścić już nie zamierzam, jasne?
Siedź tu zatem, dzidzia, grzecznie ze wszystkimi innymi koleżankami, wobec których moi koledzy postąpili tak samo jak ja, a one się na to zgodziły, a na pewno przez ten wieczór się nie zanudzimy. Gwarantuję. Ot, w takim mocno poszerzonym gronie będzie nam wszystkim znacznie milej, pośmiejemy się, pogadamy – może i potańczymy, bo czemu nie? – i popijemy. Zgoda..?
Takoż więc, moi drodzy, właśnie tak ten wieczór wyglądał. Biesiadowaliśmy sobie wesolutko i długo przy trzech sąsiednich stolikach w około... trzydziestoosobowym (tak!) i bardzo mocno internacjonalnym gronie (a tak, bo oprócz tych „różnokolorowych brazylijskich miejscówek” ze strony naszej załogi z kolei byli i Polacy, i Ukraińcy, i Filipki, i Chorwaci, jeden Rosjanin i jeden Niemiec) aż do późnej nocy, przemiło spędzając czas na pogawędkach, popijawce, potańcówkach oraz rzecz jasna... „nad wyraz żywo i emocjonalnie” reagując na widok wspomnianych już uprzednio tańcujących przy rurach panienek.
Ha, no bo rzeczywiście było na co popatrzeć! Ani chybi..! To dopiero były występy, prawdziwe mistrzostwo świata! No owszem, na tzw. „choreografii” się nie znam, więc tak de facto nie potrafię ocenić ich artystycznych walorów, czy były one, z tego właśnie punktu widzenia, prawidłowo wykonywane (bo o to trzeba by było popytać specjalistów, taką I.Pavlovic lub P.Galińskiego na przykład – oni wszakże od razu by rozpoznali czy wszystkie „kroki” w tych tańcach były właściwe, „zgodne z przepisami” i czy wystarczająco „prężne i dumne”, itd., itp.), ale ja przecież... zupełnie co innego miałem na myśli!
No bo to chyba jasne, że w pierwszej kolejności oceniałem nie prawidłowość tanecznych kroków, ale „wartości artystyczne ruchomych obrazów”, które się nam na tej estradce w wykonaniu tychże pań przed oczyma przesuwały, prawda? A w tej kwestii było naprawdę wprost rewelacyjnie, zwłaszcza że co poniektóre tańce były w istocie z „wielkim przytupem” – to znaczy, charakteryzowały się tzw. „baaardzo wysokim stopniem... golizny” i to jeszcze w dodatku prezentowanej częstokroć w sposób, że się tak wyrażę, „niezwykle aktywny”. Ufff, i to jak..!
Czyli z odpowiednią „gestykulacją ciałem” i z „pełnym pejzażem ukazywanych wdzięków” (o tak..!), ale jednocześnie jednak wcale nie agresywnie ani zanadto nachalnie. Tak, bo to w istocie były tańcowania baaaardzo interesujące i odważne, ale jednak z samym tzw. „pornograficznym zabarwieniem” nader wiele wspólnego nie miały. Owszem, były bardzo śmiałe - to jasne - ale naprawdę bardzo niedużo było w nich pospolitej wulgarności. Ot, no co tu dużo gadać – było super! Wszak Brazil..!
No i sprawa najważniejsza, czyli pytanko: a któż to w ogóle przy tych rurach tańcował..? Jakie dziewuchy i skąd się one w ogóle brały..? Ha, odpowiedź na to jest jasna i bardzo prosta – no oczywiście, że obecne wówczas w tym lokalu „piękności nocy” (wszak żadnych innych „dochodzących artystek” być tam nie mogło), rzecz jasna tych „naszych kupionych” na ten wieczór do towarzystwa nie wyłączając.
Ot, co pewien czas któraś z naszych towarzyszek podrywała się od stolika i gnała na estradkę „ku rurom” (ta „moja czekoladka” również, a jakże. Choć przyznać należy, że dobrą baletnicą to ona jednak nie była, raczej takim „drewnem” niż „trzcinką”!), aby tam dawać kolejny pokaz swoich wdzięków podczas „tanecznego układu przy rurce”, a te dotychczas się prezentujące powracały do swoich poprzednich miejsc biesiadowania. Czyli co, ciekawie było, jak sądzicie..?
No pewnie, a jużci – zwłaszcza że po wielekroć bywało tak, iż któraś z kończących swój występ panienek powracała do naszego stolika... zupełnie na golaska, by dopiero na swoim krzesełku tuż obok nas swoje fatałaszki na powrót na siebie przyodziewać.
A co, dziwi to was..? Hm, no mnie też nieco to zadziwiało, ale przecież... się nie odwrócę, no nie?! Ale, gdzieżby tam! Oczkami gdzieś w bok uciekać, aby taaakie widoki postradać..?! Dyć tam, dosłownie na naszych oczach działa się historia! O! A już te dwie Indianki..! Uch, no mówię wam! Te to dopiero potrafiłyby w głowach co poniektórym słabeuszom poprzewracać..! Zatem „pożeranie wzrokiem” odchodziło na całego, co oczywiście wkrótce zaowocowało tym, iż kilku z nas jednak „pękło” (głównie Filipki, rzecz jasna), pragnąc skorzystać jednak „ze znacznie szerszej oferty”, aniżeli same towarzystwo przy stole swojej wieczornej partnerki. No cóż, ta strona Brazylii jest jednak tylko dla ludzi o silnych nerwach, tym o słabszej woli sukcesów się tu wróżyć raczej nie powinno. Ot, co...
Jednakże inni (w tym oczywiście i JA, ZAPEEEWNIAAAAAM!) dzielnie przetrzymywali te WIEEELOKROTNE próby „ognia i wody” (choć bolało to jednak wręcz nieziemsko, chyba nawet bardziej niż te rzeczywiste średniowieczne tortury!) na żaden „dalszy ciąg” się nie decydując.

Zaintrygowani..? Ale to jeszcze nie koniec, o nie! W następnym odcinku będzie kontunuacja tych opisów i wydarzeń...
louis
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Komentarze (0)
DODAJ KOMENTARZ
 
louis
louis
zwiedził 80.5% świata (161 państw)
Zasoby: 559 wpisów559 129 komentarzy129 1516 zdjęć1516 0 plików multimedialnych0
 
Moje podróżewięcej
03.05.2020 - 03.05.2020
 
 
02.05.2020 - 22.08.2020
 
 
26.04.2020 - 26.04.2020