Geoblog.pl    louis    Podróże    Sri Lanka - Colombo    Sri Lanka - Colombo-4
Zwiń mapę
2018
23
lis

Sri Lanka - Colombo-4

 
Sri Lanka
Sri Lanka, Colombo Harbour
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 0 km
 
Zanim rozpoczniemy lekturę niniejszej części rozdziału o Colombo, pozwólcie mi jednak najpierw przytoczyć ostatnie zdanie odcinka poprzedniego, aby już wszystko było absolutnie jasne...
Otóż: „No tak - ale dosyć już tego "kadzenia" (i to komu..?! Sobie samemu..! O Boże..!), zmieńmy wątek i powróćmy już do naszej gwiazdkowej atmosfery oraz rzecz jasna do świątecznych przygotowań.”

A trwały już one przecież na kilku frontach - Kucharz ze Stewardem szykowali żarcie, marynarze przystrajali mesy i nakrywali do stołów, a Kapitan z Drugim Oficerem znosili już pod choinkę prezenty, które nadesłał nam z tej okazji Armator poprzez naszego Agenta (okazały się nimi odtwarzacze CD, a więc całkiem przyzwoicie, prawda?). Wszystko więc zapowiadało się nieźle - szkoda tylko, powtórzę to jeszcze raz, że wypadło nam to w porcie a nie w morzu. Ale cóż, częstokroć tak właśnie bywa…
Teraz jednak pragnę wreszcie – powtarzam; WRESZCIE (ależ się nie mogłem tego doczekać!) – „zahaczę” Was w pewnej, w sumie chyba jednak dość dziwnej sprawie (może i nawet nieco infantylnej!), dotyczącej... ha, mojej własnej grafomanii! Tak, właśnie tak, grafomanii, albowiem przez wiele kolejnych lat mojej morskiej kariery (głównie z racji konieczności zabijania nadmiaru wolnego czasu na morskich wachtach, aby po prostu z powodu zbyt długiej samotności nie zdziwaczeć, lub co gorsza, nie zwariować lub przynajmniej nie zdziczeć!) częstokroć zajmowałem się, oprócz rzecz jasna spisywania tych moich „Wspominek-Wypocinek”, również i tzw. „zabawą z mową wiązaną”.
Czyli – krótko mówiąc – zdarzało mi się czasami pisywać głupawe wierszyki i wierszydełka (czy też może raczej; „rymowanki”), które później dla pewnego „ubarwienia” książki o moich „Wspominkach”, po prostu co każdą „okrągłą” stronicę głównego tekstu bezwstydnie zamieszczałem. „Bezwstydnie”, bowiem wartości literackie tychże „tworów wierszowanych” pozostawiają bardzo wiele do życzenia (to oczywiste, po przecież to GRAFOMANIA, i nic ponadto!), lecz czyniłem to z reguły z rozmysłem, choć rzecz jasna w ogólnym rozrachunku można by to określić mianem: „ot, tak dla jaj”, aby tylko w ten specyficzny sposób „odcelebrować” którąś z tych kolejnych „stronic okrągłych” – na przykład 100-ną, 200-ną, 1400-ną, itd., tegoż mojego „wiekopomnego dzieła”...
Na niniejszym portalu „Geoblog.pl” oczywiście nie zamierzałem się z tą dziwaczną grafomańską tfu!...rczością wychylać, pozostawiając te „wierszoklepy” jedynie w tychże „Wspominkach” i w Necie nikogo z Was tym nie „epatować”, jednakże... Ano właśnie, jednakże tym razem w drodze wyjątku odważę się w niniejszym odcinku tegoż rozdziału o Colombo małą „próbkę” tych moich „lirycznych możliwości” zaprezentować. Bo w sumie... a co mi tam w końcu szkodzi?! Bo skoro sama moja proza tych wspomnień już i tak jest wręcz żałośnie „antyliteracka”, to przecież jeżeli dodam do tego jeszcze coś rymowanego o podobnej „wartości”, to... cóż to w sumie zmieni, czyż nie..? Wszak i tak jeden śmiech...
Dlatego też teraz – tak dla pewnego odprężenia i rzecz jasna dla podkreślenia atmosfery świąt Bożego Narodzenia – przytoczę poniżej krótkie wierszydło, które właśnie wówczas na pokładzie tamtego statku stojącego w Colombo napisałem…
Cała akcja z wyciąganiem zakleszczonej między burtą a keją wiązki stalowych kęsów zakończyła się około godziny dwunastej w południe. Potem był epizod z zegarkiem, po którym wróciłem do mojego biura, gdzie porobiłem jeszcze kilka drobiazgów związanych z papierzyskami i tak zrobiła się już godzina czternasta. Wigilijna kolacja zaplanowana była natomiast na godzinę siedemnastą.
Wyszedłem więc sobie jeszcze na spacer po pokładzie, wziąłem z sobą kartki i ołówek, przysiadłem na zrębnicy jednej z ładowni i przyglądając się przebiegającym w tym czasie operacjom wyładunkowym stali napisałem ów poniższy wierszyk, który w całości i z wielką dumą (a jakże!) przytaczam. Jest to bowiem swoistego rodzaju pamiątką, zapisem właśnie tamtej chwili (taka "pocztówka z Colombo"), a muszę się jeszcze pochwalić, iż tenże "twór" powstał w niecałe dwie godziny, serio..! Toteż już z góry przepraszam za niedociągnięcia i niedoróbki właśnie z owym pośpiechem związane, ale ja osobiście taką właśnie mam zasadę - piszę "tak jak leci", potem jedynie poprawiam tzw. "literówki" i niczego już nie zmieniam. Niechaj bowiem "idzie w ludzi" dokładnie takim, jakim było w momencie powstawania, czyli in statu nascendi, wiadomo. Wy zaś oceńcie sami, czy warto mi było na tymże pokładzie siedzieć wówczas w słońcu z kartką w ręku, w oczekiwaniu wigilijnej kolacji, czy też raczej powinienem ten czas wykorzystać inaczej, np. na porządne wyspanie się… Wierszyk ów jest oczywiście "na temat", bo jakżeby inaczej..? Wigilia przecież..! Poczytajmy więc… Świąteczny gość
1. Już nadciąga gdzieś z oddali, już na skrzydłach wiatru mknie,
w sercach radość wnet rozpali... My czekamy... Zjawiaj się..!

2. My czekamy, choć lękliwie, wszak przybywasz w mroźne dni,
lecz z nadzieją, niecierpliwie, iż się spełni, co się śni...

3. Śpi Maleństwo niespokojnie, oczekuje wszak co noc,
że przestąpisz próg, dostojnie... I prezentów zwieziesz moc..!

4. Czeka w oknie Ukochanie, wypatrując cię wśród gwiazd,
z nadziejami, że twe sanie zjadą z nieba…. Wszak już czas..!

5. Wypisały wszak już Dzieci w długich listach swoje sny...
Że przyjedziesz wśród zamieci... A w zaprzęgu reny trzy...

6. Że z fantazją z bata strzelisz, zajeżdżając pod sam próg
i dzieciaki rozweselisz w noc, gdy zrodził nam się Bóg...
7. Przybądź Święty Mikołaju, już otwarte wszelkie drzwi,
poczujemy się jak w Raju, niech szczęśliwe przyjdą dni...

8. Jakżeż Tobie zazdrościmy - reniferów, strojów, sań..!
Przybądź, wnet Cię ugościmy..! Już na stole tuzin dań...

9. Najszczęśliwsze Święta będą, gdy w dziecięcych oczach blask...
Szkoda tylko, żeś legendą... Choć nie skąpisz swoich łask.

10. W dzieciach radość zawsze wzbudzisz, Twa obecność szczęściem tchnie.
Czemu dobry ktoś dla ludzi musi jeno być we mgle..?

11. Ledwieś mitem i wierzeniem... Mimo tego zawsze ktoś
Ciebie czeka... Zapomnieniem wszakże bywa taki gość...

12. Zapomnieniem od kłopotów jakie z sobą niesie świat...
Zatem przybądź..! Każdy gotów... Każdy Tobie zawsze rad...

13. Czemuś baśnią, Mikołaju..? Czemuś w snach jedynie jest..?
Bądź na jawie, bo w tym kraju każdy czeka na ten gest...

14. Będzie jaśniej i weselej, radośniejszy każdy dzień,
tylko święta i niedziele..! I odejdą troski w cień..!

15. Bez kłopotów rok przeleci, wszak podarków ciągle w bród...
Lecz... co na to nasze dzieci..? Odpowiada im ten cud..?

16. Nie! Przenigdy, Mikołaju! Zostań w baśniach po wsze dni..!
Jeno w Święta „baju-baju”... Wówczas Dziecię słodko śpi...

17. Czy odbierać mu marzenia tak się godzi..? Jakżeż tak..?!
Niech więc nic się już nie zmienia! Trosk wszak w bajkach tylko brak...

18. Niech w ich światku słonko świeci, nie tykajmy więc ich snów..!
W głębi dusz... my wszyscy dzieci..! Mikołaju – bywaj zdrów..!!!

Hej, heeej... No, co się tak uśmiechacie..? Czy marynarz nie może być czasem sentymentalny? A już zwłaszcza wtedy, gdy takowy wierszyk tworzy nie dla ludzi „w wiekach poważnych”, ale po prostu dla swoich dzieci i wnucząt, które przecież „darowanemu koniowi w zęby nie zaglądają”, więc i tak wszystko im się spodoba..?
Jednakże, odpowiedzcie mi – no i jak..? Podoba wam się..? Radzę dobrze się zastanowić nad odpowiedzią na powyższe pytanie, bo jeśli brzmieć ona będzie twierdząco, to mogę was jeszcze znienacka uraczyć następnym moim "wytworem" (rozochocony takim obrotem sprawy, rzecz jasna), który napisałem również w tamtym okresie, zaraz po wyjściu z Colombo, ale…
No właśnie… Ale… to i tak was nie ominie, bowiem pomysł następnego wierszydła powstał właśnie wówczas i wiąże się ściśle z pewnym wydarzeniem (z dnia następnego, czyli z 25 Grudnia), którego byłem naocznym świadkiem i z pewnością tejże przyjemności sobie nie odmówię. Ale to niebawem, nie teraz jeszcze – bowiem, jak na razie mamy Gwiazdkę i zbliża się Wieczerza… Jednak, jak się po chwili okazało, los (ten "los" to władze tutejszego portu) zgotował nam tego wieczora szalenie przykrą niespodziankę..! Już na samo wspomnienie tegoż jeszcze do teraz zgrzytam zębami i mam ochotę siarczyście zakląć (ale nie mogę, muszę się powściągnąć, bo Wigilia przecież…!)…
Otóż, nadeszła godzina siedemnasta, zbieramy się właśnie w mesie, na stół "wjeżdżają" już potrawy (uwaga - czytajcie to powoli, ażeby dobrze wczuć się w ową atmosferę..!), każdy z nas wystrojony, umyty, pachnący i rozmarzony, aż tu nagle… na statek przybiega zdyszany Agent z wiadomością, że za chwilę stevedorzy przerywają wyładunek, mamy natychmiast zamknąć ładownie, bo za pół godziny przychodzi Pilot i podejdą holowniki, bowiem zmienić musimy miejsce naszego postoju w porcie..!!! Co..??? To chyba jakiś żart, nieprawdaż..?
"Ha, ha, ha…" Ależ nie, to wcale nie był żart..! Trzeci Oficer przyszedł nagle z pokładu do mesy z wiadomością, iż robotnicy właśnie zeszli ze statku, zaś przy dziobie i rufie stoją jakieś holowniki..! O kur..! (Sorry, miałem nie kląć, Wigilia przecież…) No przecież to niedorzeczne, Panie Agent, co się stało..? Co się w ogóle dzieje i jaki jest powód tego zamieszania..? Ale Agent to potwierdził, pokazał jeszcze Kapitanowi jakiś dokumencik, zaś co do powodu tych nagłych manewrów..? No cóż, nieznany… No nieeee..!!! Co za pech..! Toż nawet najlepszy scenarzysta filmowy by tego nie wymyślił..! Co za ponury pomysł..!? Dokładnie (co do minuty!) z chwilą siadania do Wigilijnego stołu..! Cóż za "precyzja"..! Tylko pozazdrościć..!
No ale cóż było robić..? Szykujemy zatem maszynę do ruchu, przebieramy się, "wyskakujemy" ze świątecznych ciuchów i przywdziewamy nasze "normalne", codzienne, czyli upaprane kombinezony i gnamy w pośpiechu na pokład – pozamykać ładownie, a zaraz potem na manewry. Wesołych Świąt..! A na stole dymiące rybki… No cóż, poczekają… Trudno, taki już jest ten marynarski los…
Ale… Pan Pilot nie przyszedł do nas za pół godziny (chociaż holowniki już dawno czekały przy burcie), bynajmniej..! Przyszedł (a raczej przywlókł się powolutku… piechotą..!) tuż przed godziną 19 (ty draniu!), a potem długo jeszcze na Mostku celebrował swoje rozmówki przez UKF-kę z Kapitanatem Portu, ustalając szczegóły naszego przeholowania. Bo jak się po chwili okazało, zdecydowano już, tak ad hoc, o opuszczeniu przez nas zajmowanego nabrzeża, ale nie postanowiono jeszcze nic o naszym nowym miejscu postoju..! I debatowano właśnie co z nami zrobić - wyprowadzić nas na redę na kotwicę czy też ustawić na północnym falochronie. No nieee..! Czas leci, a my poubierani w nasze "odświętne kombinezony robocze" siedzieliśmy na dziobie i rufie na swoich stanowiskach manewrowych czekając aż się cała akcja wreszcie rozpocznie. Bo przecież… te rybki… Dymią jeszcze..? Czekają grzecznie..?
W międzyczasie dowiedzieliśmy się też o przyczynie owego nagłego zamieszania. Otóż, właśnie zjawił się na redzie jakiś Bardzo Ważny Statek z Ważniejszym Od Naszego Ładunkiem, dla którego po prostu w porcie zabrakło nabrzeża, toteż ów "zaszczyt" ustąpienia mu miejsca przypadł właśnie nam (napisałem o tymże statku, a raczej o całej sytuacji z ironią, używając dużych liter, bo takie "atrakcje" w owych czasach, kiedy już się zdarzały, były zawsze dla wszystkich z nas wręcz niewiarygodnie irytujące - i tu nie chodzi bynajmniej akurat o czas świąt, tylko o tzw. "całokształt"). Ale, z kolei czas uciekał, radiowe dyskusje trwały, a decyzji co do dalszego naszego losu jak nie było, tak dalej nie ma..! A my siedzimy sobie na polerach, rybki w mesach dymią i czekają, a w nas z upływem czasu narasta złość i rezygnacja. Ach, gdybyż tak dorwać w tym momencie w swoje ręce jakiegoś miejscowego notabla, najlepiej akurat tego, który był za to osobiście odpowiedzialny..! To wówczas – Wigilia czy nie Wigilia, nieważne – dostałoby mu się chyba za to "co nieco"..!

No cóż, a zatem czekamy... Ciąg dalszy w odcinku następnym...
louis
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Komentarze (0)
DODAJ KOMENTARZ
 
louis
louis
zwiedził 80.5% świata (161 państw)
Zasoby: 559 wpisów559 129 komentarzy129 1516 zdjęć1516 0 plików multimedialnych0
 
Moje podróżewięcej
03.05.2020 - 03.05.2020
 
 
02.05.2020 - 22.08.2020
 
 
26.04.2020 - 26.04.2020