„Wyliczanka belgijska”. Na szczęście też niedługa...
Ostenda – To port, który jest drugim w kwestii handlowego znaczenia dla tego niewielkiego kraju (tym pierwszym jest oczywiście Antwerpia). Położony bezpośrednio nad Morzem Północnym, samo miasto natomiast jest miejscem bardzo ładnym o niezwykle klimatycznej Starówce. Byłem tu tylko raz w latach 90-tych ubiegłego wieku po „jakąś tam” drobnicę, nie pamiętam.
Zelzate – Miasteczko malutkie, położone w dość sporym oddaleniu od morza, w połowie drogi między holenderskim Terneuzen a belgijską Gandawą, czyli nad łączącym oba te miasta sztucznym kanałem. Ładunek..? Tfu..! Petcoke!!!!!!
Moi Drodzy, w Belgii byłem jeszcze w sumie trzykrotnie w Gandawie oraz (co oczywiste, bowiem któryż z marynarzy tam nie był?) wieeeeeeeeeeeelokrotnie w słynnej Antwerpii. Oba te porty w powyższym „mini spisie” się nie znalazły, jako że w przyszłości doczekają się one swoich własnych odrębnych rozdziałów.
louis