„Wyliczanka indyjska”… Oczywiście bez Bombaju, Madrasu, Kalkutty, Haldii, Visakhapatnam, Sagar, Bhavnagar i Alangu, bo tam było aż tak ciekawie, że muszę o nich napisać całkiem odrębne rozdziały, to jasne. Zatem poniżej… cała „reszta”…
Nhava Sheva – O tym porcie można by napisać kilka bardzo podobnych zdań, jak te pod powyższym hasełkiem „Marsaxlokk”. Pobliski Bombaj bowiem, podobnie jak maltańska La Valletta, przestał w nowych czasach być atrakcyjnym miejscem przeładunkowym towarów skonteneryzowanych, bo duże statki się po prostu w nim nie mieściły.
Zatem, w latach 90-tych ubiegłego wieku zaszła pilna potrzeba budowy zupełnie czegoś nowego – oczywiście w niedalekiej odległości od tej ogromnej metropolii, żeby to w ogóle miało jakiś sens. Wybór padł wówczas na leżące nieco w górę tutejszej rzeki dwie małe wysepki o nazwach Nhava i Sheva, na których umocniono brzegi, wybudowano nowoczesne kontenerowe terminale i... porcik gotowy. I to w dodatku „jak ta lala” (tak się to pisze..?). Oficjalnie nazywa się on jednak Port Jawaharlal Nehru.
Mogę się wam „pochwalić”, że w tym miejscu byłem w sumie już... około trzydzieści razy (rety, ależ ten czas leci!), ale na tutejszym lądzie z kolei, byłem razy... okrągłe zero. Oczywiście wiadomo dlaczego, prawda..? Ot, „fruwające” ponad ładowniami kontenery, cztery, a czasami nawet i pięć suwnic jednocześnie ponad pokładem, więc... wszystko jasne.
Mundra – To prywatny port jakiegoś superbogatego miejscowego biznesmena. Położony na północnym wybrzeżu bardzo daleko wrzynającej się w ląd Zatoki Kachchh (co, połamaliście sobie języki..? Czyta się to jednak dość łatwo, bo: „kaszh”. Zauważcie proszę, że to podwójne „h” na końcu tej nazwy, to nie literówka, tak naprawdę się to pisze.), a zajmujący tam kilka małych wysepek, połączonych ze stałym lądem długą betonową groblą.
Stąd wywozi się w świat bardzo duże ilości kontenerów z najprzeróżniejszymi płodami hinduskiego rolnictwa, głównie jednak z rozmaitymi przyprawami (cynamon, goździki, wanilia, szafran, kardamon, pieprz, itd.), którymi potem w drodze do Europy… cały statek pachniał jak w dobrej kuchni, choć oczywiście nie można powiedzieć, że były to wonie dla naszych nozdrzy niemiłe.
Ot, wprost przeciwnie, te wszelakie aromaty, pośród których swą intensywnością najbardziej wyróżniał się cynamon, nawet nieco naszą podróż uprzyjemniały. Szkoda tylko, że załadunek tych „pachnidełek” odbywa się w tym porcie bardzo szybko, absolutnie jakąkolwiek wyprawę na ląd wykluczając.
Kandla – Port położony około 40 kilometrów na wschód od Mundry, oczywiście na północnym wybrzeżu tej samej „językołamczej” Zatoki Kachchh. Byłem tu tylko raz i mogę napisać tylko jedno; „fruwające” ponad ładowniami kontenery, itd…
Pipavav – Porcik położony na zachodnim wybrzeżu Indii, będący dość często odwiedzanym przez statki płynące na północ do Pakistanu, bowiem stąd bierze się zwykle ładunki pozostawiane tu w tranzycie z kolei przez statki podążające z Europy na Daleki Wschód Azji i oczywiście odwrotnie. A w samym porcie… „fruwające”, itd… Ech…
No i to by było na tyle o Indii…
louis