Geoblog.pl    louis    Podróże    Porty w Ameryce    Ekwador
Zwiń mapę
2018
02
gru

Ekwador

 
Ekwador
Ekwador, Esmeraldas
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 27510 km
 
Czas na kolejną „wyliczankę jednoportową”, tym razem „ekwadorską”...

Esmeraldas – Zaglądnęliśmy do tego portu na tzw. „doładowanie”, bowiem wcześniej byliśmy już w Guayaquilu po banany do Europy, ale mieliśmy wtedy w naszych ładowniach miejsce na jeszcze około 40 tysięcy kartonów, których załadunek załatwiono tu w sumie w zaledwie... sześć godzin. Cóż się więc może w tak krótkim czasie ciekawego wydarzyć, aby w ogóle poświęcać temu miejscu zupełnie osobny rozdzialik..? Czy rzeczywiście z jakichś powodów uczynić to jednak warto..?
Ha, no cóż. Na tak postawione pytanie odpowiedź mogłaby brzmieć: i tak, i nie. Nie warto, bowiem w istocie żadnego spektakularnego wydarzonka czy choćby epizodziku (o jakiejś poważnej przygodzie już nawet nie mówiąc) z moim udziałem tu nie było, natomiast: „tak, jednak warto”, bo przecież...
Ano właśnie... I tu wreszcie dochodzę do sedna mojego zaproszenia was na króciutko do tegoż egzotycznego porciku. Otóż, przy tutejszym nabrzeżu załadunek naszego statku tym razem nie odbywał się przy użyciu naszych pokładowych dźwigów, lecz... ręcznie – systemem zwanym potocznie „mrówkowym”..! Czy pamiętacie może jeszcze na czym to w ogóle polega..? Jeśli nie, to uprzejmie przypomnę wam pewien opis w rozdziale o ekwadorskim Guayaquilu, gdzie stojący wówczas w pobliżu nas inny statek właśnie w taki sposób był załadowywany. Poniżej pozwalam sobie zatem tenże cytacik przytoczyć...

„Tuż przed naszym dziobem stał niewielki chłodniowiec, na który ładowano (już od dobrego tygodnia zresztą) całookrętowy ładunek bananów w 18,5 kilogramowych kartonach. Załadunek ten odbywał się w bardzo niekonwencjonalny sposób (nawet jak na rok 1982), mianowicie, nie dźwigami ani bomami ładunkowymi ale, po prostu, „żywą ludzką taśmą”..! Dziesiątki robotników, „gęsiego”, ciasno jeden za drugim i bardzo szybko, przemieszczało się bezpośrednio z kei po specjalnej drewnianej kładce na pokład tego statku a potem do jego ładowni.
Każdy z tych robotników taszczył po jednym takim kartoniku i kiedy tylko ukończył już taki swój „kurs” natychmiast wracał, już z pustymi rękoma, ponownie pod magazyn na nabrzeżu, brał znowu na swoje barki jeden z takich kartonów i wyruszał w następną, dokładnie taką samą trasę. Widok był rzeczywiście niezwykły.
Jak mrówki. W nieustannym ruchu i w dodatku, w całkiem przyzwoitym tempie. I to trzy a może nawet cztery takie szeregi.”
Mam nadzieję, że teraz już wreszcie pojęliście w czym rzecz, prawda..? Ano, wtedy (czyli w roku 1982) byłem w Guayaquilu na drobnicowcu, więc ten dziwaczny „mrówkowy” (czy może jednak „mrówczany”?) załadunek miałem okazję obserwować jedynie z oddali, u naszych ówczesnych sąsiadów przy tym samym nabrzeżu, czyli na stojącym tuż przed nami chłodniowcu, ale już teraz – pod koniec roku 2004 (sic!), aż po ponad dwudziestu latach od tamtych wydarzeń – miałem wreszcie sposobność przyjrzeć się temu wszystkiemu z bliska, bo przecież na tym samym statku, na którym aktualnie pracowałem.
Cóż zatem mogę o tym powiedzieć..? Otóż, szczerze przyznaję, iż wręcz przeogromnie mi się to spodobało! Tak, bowiem do tych czasów – przecież już XXI-go wieku, bądź co bądź – taka archaiczna forma załadunku rzeczywiście już nie za bardzo przystaje, owszem, jednakże ileż w tym było prawdziwego uroku..! Ogólnego tempa załadunku statku wcale to nie zwalniało – ba, można by nawet rzec, iż paradoksalnie właśnie tak było szybciej! – natomiast...
Hmm, no co tu kryć, dzięki temu to przynajmniej ma się jeszcze od czasu do czasu sposobność zakosztować tu i ówdzie na świecie tej niegdysiejszej egzotyki, no choćby nawet i w niewielkim stopniu, co pozwala na tę chwilkę na czymś oryginalnym „zawiesić oko”, a jednocześnie – uwaga, bo teraz będzie patetycznie! – samemu poczuć się choć trochę jak ten dawny Wilk Morski, jeszcze nie aż tak na amen zaprzęgnięty w kierat współczesnego wyrobnictwa. O, no i właśnie to było tym powodem, dla którego w ogóle was do tego (czy może jednak „tych”..?) Esmeraldas „przywiozłem”...

No i koniec z tematem „Ekwador”… Niczego więcej już na jego temat nie napiszę…
louis
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Komentarze (0)
DODAJ KOMENTARZ
 
louis
louis
zwiedził 80.5% świata (161 państw)
Zasoby: 559 wpisów559 129 komentarzy129 1516 zdjęć1516 0 plików multimedialnych0
 
Moje podróżewięcej
03.05.2020 - 03.05.2020
 
 
02.05.2020 - 22.08.2020
 
 
26.04.2020 - 26.04.2020