Moi drodzy, maleńka wysepka o nazwie Tromelin jest również częścią francuskiego Departamentu Zamorskiego o nazwie „Wyspy Rozproszone”. W odróżnieniu jednak od tych wysepek wymienionych przeze mnie w poprzednich odcineczkach tego rozdziału, Tromelin nie jest położone w Kanale Mozambickim, lecz leży w odległości około 300 mil na wschód od Madagaskaru. Nie jest to zatem ten sam rejon, toteż podczas moich perypetii z huraganem tegoż feralnego Stycznia roku 2004 akurat ona wtedy za schronienie służyć nam nie mogła, oczywista rzecz.
Wysepkę tę miałem natomiast okazję ujrzeć na własne oczy w Grudniu roku 2012, podczas drogi z madagaskarskiego Nosy Be do Port Louis na Mauritiusie, kiedy to – ale ciiiii, bo tego raczej zdradzać nie powinienem! – zboczyliśmy te kilka mil z naszej trasy, aby… pohandlować nieco z kręcącymi się w pobliżu tej wysepeczki rybakami. Było tam bowiem kilkanaście jakichś kuterków z Madagaskaru, których załogi postanowiły przez radio „zaczepiać” przepływające statki, oferując im część swoich połowów za jakieś, mogące być wykorzystane w kuchni spożywcze dobra.
Podpłynęliśmy więc dość blisko tej wysepki – ale ponownie mówię „ciiiicho”, bo przecież takich numerów robić nam nie wolno, wszak Armator by naszemu kapitanowi Filipińczykowi łeb za taką samowolną dewiację urwał – a potem… hulaj dusza, bo w istocie było czym oczy nacieszyć. To znaczy, my im kaszę, mąkę, cukier, trochę konserw, ryżu i ziemniaków, a my od nich… krewetki (mniam), kalmarki (mniam, mniam) oraz langusty (mniam, mniam, mniam!). No i co, warto było..?
Ha, no oczywiście, że było warto, a jeszcze przy tej okazji mogliśmy sobie „polornetkować na tego całego Tromelina”, odkrywając, że to tak właściwie zwykłe małe poletko piachu..! Dosłownie tylko parę jakichś rachitycznych krzewinek i… to już wszystko. Lecz jedna rzecz mogła w tej okolicy jednak wzbudzić nasze zainteresowanie – i to nawet bardzo wysokie..! – bowiem w całym akwenie tę wysepkę okalającym… aż roiło się od morskich żółwi! Wgapialiśmy się więc w nie jak – nie przymierzając – zwykłe dzieciaki, rzeczywiście mając z tego powodu autentyczną, niczym nieskrępowaną radochę.
No i to by już było tyle z Îles éparses de l'océan Indien…
louis