„Oceania”, czyli… tak właściwie, to co..? Co niby pod tym pojęciem na geoblogu rozumieć? Przecież Oceania to część kontynentu o nazwie „Australia i Oceania” (zwanego niekiedy „Australazją”), czyli po odjęciu od niego (tego kontynentu rzecz jasna) jego największego „składnika” – czyli Australii wraz z Tasmanią – pozostaje nam już tylko ta Oceania właśnie.
Ale z kolei rejon Oceanii to cała grupa archipelagów lub samotnych wysp, które na liście niniejszego geobloga… JUŻ i tak zostały wymienione jako całkowicie odrębne geograficzne byty, toteż na wspomnianej liście one tak de facto… się dublują.
Tak, bowiem geograficzny rejon Oceanii to; i Nowa Zelandia, i Tuvalu, i Fidżi, i Samoa, i Tonga, i Wyspy Cooka, i Nowa Gwinea, i Vanuatu, i Wyspy Salomona, i Nowa Kaledonia, i Papua-Nowa Gwinea, i Wyspy Marshalla, i jeszcze wiele innych miejsc, które przecież wyszczególnione w tym spisie już zostały, gdy tymczasem oprócz nich jeszcze dodatkowo znajduje się tam właśnie ta ogólnie pojmowana Oceania.
Jeszcze raz uczciwie zaznaczam, że krytykować twórców niniejszego geobloga nie zamierzam, jednakże akurat w tym wypadku uwaga odnośnie pewnej „nadprodukcji” w kwestii Oceanii wcale swojej racji już pozbawiona nie jest. No bo przecież gdyby te powyżej powymieniane państwa i terytoria na potrzeby tej listy po prostu od Oceanii poodejmować, to… co w takim razie by w niej jeszcze pozostało, aby jej istnienie na tej liście w ogóle jakoś sensownie uzasadnić..? Zaledwie kilka czy kilkanaście jakichś mniejszych wysepek, które „zaszczytu” umieszczenia na tej liście akurat nie dostąpiły..?
No cóż, być może nadmiernie się wymądrzam – nie przeczę, że właśnie tak ten mój wywód może być potraktowany – ale… co w takim razie do tej Oceanii z całą pewnością zaliczyć, jeżeli tych powyższych już brać pod uwagę nie można, bo one już swoje własne poczesne miejsce w tym spisie zajmują..?
Ot, jest to jednak pewną zagwozdką, z tym że… wcale jednak nie aż tak wielką, aby sobie z tym problemikiem nie poradzić, bowiem można po prostu uznać, że – tak jak to miało miejsce w moim wypadku – już samo „szwendanie się” po tym rejonie świata przez okres kilkunastu lat, podczas których miało się okazję w wielu portach schodzić na ląd, a jeśli nie, to chociażby widzieć z bliska kilkadziesiąt innych rozmaitych wysepek, jest wystarczającym przyczynkiem ku temu, aby sobie tę pozycję na liście, jako niegdyś odwiedzoną, śmiało „zaliczyć”, prawda..?
I oczywiście właśnie tak „z tym fantem” postąpiłem, bo skoro własnymi stopami stąpałem po gruncie Papui-Nowej Gwinei, Vanuatu, Nowej Kaledonii, Nowej Zelandii, Wysp Solomona, Wysp Towarzystwa, czy też wielokrotnie z bliska widywałem na swojej drodze wybrzeża Samoa, Fidżi, Tuvalu, Tonga, Wysp Marshalla, Kiribati, Wysp Cooka, jak i również wielu innych pomniejszych wysp i archipelagów, to chyba nie będzie w tym z mojej strony żadnego nadużycia, nieprawdaż..?
Ha, ja uważam, że „prawdaż… Ot co…
louis