W tym rozdzialiku tym razem pewna ciekawostka, która być może dla wielu z was będzie odkryciem nieco zaskakującym.
Rzecz dotyczy doskonale nam wszystkim znanego optycznego zjawiska jakim jest najzwyklejsza w świecie tęcza. To dla nas wszystkich aż nazbyt przecież oczywiste, że to widzialne na niebie wielobarwne rozszczepienie promieni słonecznych, a które to zjawisko zaobserwować można wszędzie tam, gdzie w powietrzu znajduje się odpowiednio liczna ilość drobnych kropel wody, czyli głównie podczas lub zaraz po deszczu lub też w miejscach, w których wielka ilość kulistych wodnych kropli rozpylana jest w powietrzu na skutek gwałtownego ruchu tej wody, na przykład w pobliżu wodospadów.
OK, wszystko jasne, ale… czy możliwe jest w takim razie… przejście przez taki tęczowy łuk tak, aby można ją było zobaczyć w krótkim odstępie czasu z obu jej stron..? Ot, wiadomo o czym piszę, czego konkretnie tak zadane pytanie dotyczy – czy można przejść pod takim tęczowym łukiem jak przez jakąś „bramę”, mając w pewnym momencie tę tęczę dokładnie ponad swoją głową..? No a potem jeszcze na dodatek zobaczyć ją „od tyłu”..?
Otóż, nie mam pojęcia, czy takie coś jest w ogóle możliwe, bo o ile mi wiadomo, tęcza to przecież nic materialnego, a jedynie zjawisko optyczne, więc możemy ją z oddali zaobserwować, lecz zbliżyć się do niej nie damy rady (no chyba aż tak bardzo się nie mylę? Głupstwa piszę, czy też nie..? Sam już nie wiem…), natomiast mogę wam zaręczyć, iż tak spektakularne zjawisko na morzu, kiedy się jest na płynącym szybko statku, a tęcza pojawia się na jego kursie, wygląda zupełnie inaczej niż na lądzie! Diametralnie inaczej. Bo wtedy rzeczywiście ma się wrażenie, że do niej się po prostu wyraźnie zbliżamy!
Owszem, to szalenie rzadkie, ale jednak zdarza się, a ja osobiście miałem okazję przeżyć takowe „niby przejście pod tęczową bramą” aż dwukrotnie w moim życiu. Za pierwszym razem nie udało mi się zrobić na czas żadnych fotografii, ale już za drugim zdążyłem sięgnąć po aparat i to zjawisko uwiecznić.
We wrześniu 2011 roku, podczas podróży poprzez wody Zatoki Bengalskiej, tuż przy wybrzeżach Myanmaru w pobliżu portu Nga Yoke Kaung) napotkaliśmy na swoim kursie rzęsisty deszcz, a zaraz po nim tuż przed naszym dziobem, dosłownie niemalże na wyciągnięcie ręki, objawiła się przewspaniała tęcza – wyraźna i sięgająca oboma bokami swojego łuku powierzchni wody. No a nasz statek podążał akurat dokładnie w środek tej specyficznej „bramy”, pod którą wkrótce… „przepłynęliśmy jak pod baldachimem, mając przez krótki moment tę tęczę dokładnie nad głowami”. Jak to w ogóle możliwe..?
Ot, niemożliwe, ale wrażenie było wprost piorunujące, bowiem w istocie czuło się, jakbyśmy pod tę „tęczową bramę” wpływali. My się do niej po prostu wyraźnie zbliżaliśmy, i już! Mało tego, wydawało się, iż mamy ją nawet tuż nad głowami!
Kilka fotek udało mi się „strzelić” tuż przed „przejściem” pod tą tęczą – i te zdjęcia załączam, lecz niestety moje próby sfotografowania „zenitu” zjawiska już spełzły na niczym. Po prostu wtedy już tęcza szybko się rozwiewała i na żadnym z kolejnych zdjęć już jej widać nie było.
Wierzcie mi, to było naprawdę niezwykle ekscytujące przeżycie…
louis