Czy wiecie jak się na pokładzie dużego kontenerowca przewozi… „las”..? Ściślej mówiąc; jak się przewozi duże drzewa..? I w ogóle po co się to robi..? Skąd, dokąd, itd.…?
Już wyjaśniam. Są na świecie bogate kraje, w których jest wszystko co jest niezbędne do życia (sprowadzane, rzecz jasna, z zagranicy za tzw. petrodolary), ale nie ma gęstych bujnych lasów. Piszę oczywiście o kilku krajach arabskich Zatoki Perskiej, w których ropy naftowej „od groma i ciut ciut”, lecz sama Przyroda jednak biedna. Wokoło tylko piaski i piaski, jednakże rządzącym w nich szejkom i emirom wciąż się marzy, aby mieć u siebie to wszystko, co mają inne kraje, te położone w takich strefach klimatycznych, gdzie zielono i w roślinność przebogato.
No tak, ale skoro się ma mnóstwo petrodolarów, to można sobie po prostu takowy lasek… kupić – ot, nic prostszego, jak tylko sowicie komu trzeba zapłacić, aby ten „ktoś” odpowiednie drzewa gdzieś w świecie wyszukał (gatunek dowolny, wedle uznania i zamówienia), zorganizował ich wykarczowanie, załadunek ich pni z korzeniami na kontenerowe platformy, potem na statek, no i w ostateczności dostarczył takiemu nadzianemu szejkowi prosto pod jego wielce wymagający nos. Ba, jak będzie trzeba, to za dodatkową opłatą jeszcze te drzewne karcze się w piaskach pustyni posadzi, podleje, itd., itp..… Proste..?
Proste jak drut, rzecz jasna, bo właśnie tak się w morskim handlu robi. Ładuje się na statki takie karcze i do odbiorcy zawozi. A wiecie ile wynosi fracht za jedną taką sztukę – na przykład za „sadzonkę” tamaryszku, palisandru, platana, dębu czy eukaliptusa (bo akurat te gatunki są najczęściej spotykane)..? Otóż, przewóz tych „sadzonek” na zdjęciach kosztował jakiegoś arabskiego krezusa z Omanu – uwaga! – ponad 30 tysięcy dolarów za sztukę! Uściślę trochę; to zapłata tylko za przewóz na naszym statku, bo sama cena zakupu takiego drzewka to już nam znana nie była.
Te drzewa na fotkach przewoziliśmy kiedyś z Port Saidu do Salalah w Omanie, wyglądają one nieco skromnie, to jeszcze żaden „las” na pokładzie, lecz bywały i takie sytuacje, gdy jednorazowo mieliśmy na górnym pokładzie dokładnie „cały las aż po sam horyzont”, czyli drzewko przy drzewku. Szkoda tylko, że akurat z takich przewozów żadnych fotografii pod ręką nie mam.
louis