Pierwsza seria zdjęć odnosi się do naszych alarmów przeprowadzanych pod osłoną przed silnym wiatrem w pobliżu wysepki Santa Luzia, dlatego też tradycyjnie w tytule tego podrozdzialiku umieszczam nazwę kraju, do którego ta wysepka należy.
Statek jest w drodze z Europy do Brazylii, jest okazja zatrzymać się na godzinkę w zaciszu wybrzeża tej wyspy, więc… do dzieła. Na zdjęciach nasza załoga podczas alarmów; pożarowego, opuszczania statku i tzw. „rozlewowego”.
Fotki 1 do 26 – zdjęcia oczywiście szczytem artyzmu nie są, ale chyba „ujdzie w tłoku”, zwłaszcza że innych po prostu nie mam. Ech… ile się człowiek przez te prawie pół wieku z UKF-ką w ręku nalatał…
Od fotki 27 do 178 – tak tak, moi drodzy, właśnie tak z reguły wyglądają współczesne statki handlowe. Wydawałoby się, że sama rdza i ruina, prawda..? Nic bardziej mylnego! To dzisiejsza marynarska rzeczywistość! Owszem, statki „prosto spod igły”, czyli te, które właśnie opuściły stocznie i są świeżo wybudowane, wyglądają jak cacuszka, ale już po kilku zaledwie latach… Ech…
Rdza zżera pokłady i wszelkie inne stalowe konstrukcje, tzw. „majątek ruchomy” w błyskawicznym tempie się dekapitalizuje i wręcz na potęgę psuje, a mentalność pochodzących zazwyczaj z krajów Trzeciego Świata członków załóg po prostu temu procesowi sprzyja (ot, eufemistycznie powiedziane; „sprzyja”, prawda? Bo niektóre nacje (głównie Azjaci) mają, nadal eufemistycznie mówiąc i jednak ciut delikatnie, wyraźnie „niefrasobliwe” podejście do tzw. własności wspólnej). Wiele z początku bardzo ładnie wyglądających statków bardzo szybko zaczyna zarastać brudem, awaria goni awarię, w trakcie przeładunków mnożą się przypadki zniszczeń (obtłuczeń, pogięć elementów konstrukcji, itd.), sypią się instalacje, itd., itp.…
Ba, nawet i statkowe szpitaliki po pewnym czasie zaczynają wyglądać jak… te w Bombaju, Jakarcie, Rangunie czy nawet w Bangkoku). Ot, spójrzcie łaskawie na serię zdjęć od numeru 179 do 221 - uwaga, to nasz prowadzony przez Hindusa z Kalkuty szpitalik na tym stateczku, z którego te zdjęcia pochodzą. I wierzcie mi, nikt i nic nie było w stanie zmusić tego oficerka do staranności, dbałości o sprzęt i… przede wszystkim o czystość!!! Nic! Zapisy w jego kontrakcie zapewniały mu nietykalność, więc niemiecki kapitan mógł mu… „skoczyć”. Jeśli facet alkoholu nie pił, na wachty stawiał się punktualnie, to… Hulaj dusza, hinduskiego piekła nie ma!
Ale wśród morskich laików wciąż panuje przekonanie, że morskie stateczki wyglądają tak, jak te znane im wycieczkowce, schludne i pięknie wymalowane, czyż nie..? Ech… Proszę mi więc wierzyć, że my z reguły na „wymuskanych” jednostkach nie pracujemy. Ot co…
Lecz co ciekawe, dodam jeszcze, że ta poniższa seryjka zdjęć pochodzi ze statku… całkiem jeszcze ładnego, bardzo mało zniszczonego „zębem czasu” (!)… Ba, on był jeszcze całkiem wygodny! Owszem, swym stanem nie przypominał jednostki „z najwyższej półki” zadbania, ale „łapał się” jeszcze na taki „złoty środek” światowego tonażu. Trudno uwierzyć..? A jednak…
Ech…
louis